Nikt nie wie, dlaczego liczba chorych na covid-19 tak gwałtownie wzrosła akurat w Małopolsce. Krakowski Szpital Uniwersytecki, który decyzją wojewody małopolskiego Łukasza Kmity został przekształcony w placówkę jednoimienną, wprowadził dzienny limit wymazów od pacjentów z podejrzeniem zakażenia kierowanych przez lekarzy POZ – 160. Decyzja tłumaczona jest możliwościami diagnostycznymi laboratoriów. W środę rano służby wojewody informowały, że w Małopolsce na 1359 łóżek dla pacjentów z covidem zajętych było 942, ale na 109 respiratorów już 88. Tego samego dnia krakowski urząd miejski zamknął wszystkie swoje punkty dla petentów. Władze miasta zdecydowały o całkowitym przejściu na obsługę zdalną.
Podkast „Polityki”: Jak działają modele matematyczne i co mówią o pandemii
Łóżka można postawić, ale kto przy nich stanie?
Po południu, po naradzie wojewody z prezydentami miasta, podjęto kolejną decyzję: w pustych budynkach po starym szpitalu uniwersyteckim, który przeniósł się do nowej siedziby, zostaną uruchomione nowe miejsca dla chorych. Pracujący w tym szpitalu Grzegorz Siwek, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów, mówi jednak wprost: – Możemy tych łóżek nastawiać jeszcze wiele, ale i tak rozbijemy się o zasadniczą kwestię – kto będzie przy tych łóżkach pracować?
W środę w Małopolsce odnotowano 911 nowych przypadków zakażeń koronawirusem. 87 proc. z nich to zakażenia rozproszone, a więc takie, przy których nie da się ustalić źródła.