Kraj

Arena bez korony

Szpital przewidziano nawet na 1,2 tys. łóżek, ale zajętych jest mniej niż 30. Szpital przewidziano nawet na 1,2 tys. łóżek, ale zajętych jest mniej niż 30. Archiwum Pawła Reszki

Nie ma w Polsce innego szpitala, w którym lekarz pilnuje oddziału bez pacjentów, w którym na izbę przyjęć godzinami nie podjeżdża żadna karetka. Poza Szpitalem Narodowym.

Dla doktora M., młodego lekarza, to miało być wyzwanie: – Jak człowiek słyszy zbitkę „pandemia” i „szpital tymczasowy”, to wyobraża sobie pracę 24 godziny na dobę. Podejmowanie trudnych decyzji. Ratowanie życia w ekstremalnych warunkach. Chciałem w tym uczestniczyć.

Rzeczywistość była inna. Otwierany z pompą szpital przewidziano nawet na 1,2 tys. łóżek. Premier chwalił nowoczesny sprzęt, kilometry przewodów, instalacje tlenowe. Szpital działa, ale zajętych jest mniej niż 30 łóżek. Liczba lekarzy, pielęgniarek, ratowników i opiekunów medycznych przewyższa liczbę pacjentów. Dlaczego? Szpital przyjmuje tylko chorych w dobrym stanie – inni medycy żartują, że trzeba być zdrowym, żeby dostać się na stadion.

Odbyłem kilka dyżurów w punkcie przyjęć. Zdarzało się, że nie przyjąłem nikogo – mówił mi doktor M. Doktor M. uznał, że bierze udział w „propagandowym kabarecie”: pusty szpital, wysokie zarobki personelu, zakwaterowanie w pięciogwiazdkowym hotelu: – Chciałem panu o tym opowiedzieć, bo mi wstyd, że w tym uczestniczę.

Wywiad z doktorem M. był przez kilka dni cytowany w mediach społecznościowych, a także w gazetach, radiach i telewizji. Być może dlatego, że to, jak działa Narodowy, dramatycznie kontrastuje z warunkami pracy w innych szpitalach.

***

Wywiad z dr. M. i relacje naszych reporterów ze szpitali i SOR znajdą Państwo na polityka.

Polityka 48.2020 (3289) z dnia 24.11.2020; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 7
Reklama