Jeszcze niedawno, latem tego roku, w badaniach sondażowych prowadzonych przez Uniwersytet Jagielloński aż 73 proc. Polaków oczekiwało z utęsknieniem szczepionki na Covid-19. Wszyscy się tym wynikiem ekscytowali, licząc po cichu na to, że pandemia zdołała odmienić krytyczne nastawienie Polaków do szczepień.
Wzmożone zainteresowanie szczepionkami przeciwko grypie na przełomie września i października dodatkowo te nadzieje uprawdopodobniło, ale ostatecznie okazały się płonne. Bo gdy szczepionka rzeczywiście jest już w zasięgu ręki (Wielka Brytania zaczęła szczepić swoich obywateli w tym tygodniu, my mamy pójść w ich ślady za około półtora miesiąca), gotowość do jej przyjęcia radykalnie się zmniejszyła – jak wynika z ostatnich badań United Surveys, 52 proc. Polaków „na pewno” lub „raczej” nie zamierza z niej skorzystać, a w sondażu CBOS wyraźne „nie” zaznaczyło 47 proc. respondentów.
Trzeba uczciwie przyznać, że cała Europa ma z tym problem. Według wykonywanego cyklicznie w 18 krajach świata badania Ipsos, które przytacza na swoim portalu OKO.press, w październiku w stosunku do sierpnia w 10 krajach spadła chęć zaszczepienia się. Globalnie – z 77 proc. do 70 proc. Niezmiennie najwyższa pozostaje w Indiach (87 proc. Hindusów deklaruje, że weźmie szczepionkę), ale w Europie chce to zrobić 69 proc. Niemców, 65 proc. Włochów i tylko 54 proc. Francuzów.
Młodzi się boją
Kampania, która ma pomóc przekonać nas do szczepień, ruszy dopiero w drugiej połowie grudnia, ale jaki będzie jej końcowy efekt? Już od dawna ludzie są bombardowani informacjami, że skoro szczepionki przeciw koronawirusowi są nowe – wyprodukowane, przebadane i zarejestrowane w ekspresowym tempie – to nie można mieć do nich zaufania.