Zaczęło się jeszcze przed świętami. W niektórych miejscach od zaskoczenia, bo szczepionki dotarły na kilka dni przed umówioną datą. W innych od irytacji, bo oczekujący w poczekalni na zastrzyk dowiadywali się, że szczepionka utknęła na obwodnicy setki kilometrów dalej i dotrze nie wcześniej niż za parę godzin.
Pierwsze ruszyły szczepienia tzw. grupy zero: lekarzy pracujących w szpitalach i prywatnych praktykach, dentystów, specjalistów, diagnostów laboratoryjnych, aptekarzy i całego personelu placówek służby zdrowia, także z techniki i administracji.