W normalnych czasach takie doniesienia stanowią głównie surowiec dla tabloidów. Ich czytelnicy uwielbiają historie o znanych i lubianych, którzy nadużywają uprzywilejowanej pozycji. Niewiele trzeba tłumaczyć, wystarczy chwytliwy nagłówek z obowiązkowym wykrzyknikiem. Moralne oburzenie towarzyszące tego typu publikacjom nigdy nie trwa jednak długo, towarzyszy im przeważnie mrugnięcie okiem. Tak byłoby pewnie i teraz, gdybyśmy nie musieli zmagać się z wyczerpującą pandemią oraz chłonącym jak gąbka wszelkie zdarzenia ostrym konfliktem politycznym.