Minister Dworczyk wezwał opozycję, aby nie upolityczniała walki z pandemią. To, że rząd wzywa, a nie – jak dotychczas – tylko wyzywa opozycję, powinno cieszyć, tym bardziej że nie tylko nie zwyzywał, ale jeszcze zaprosił na konsultacje w sprawie wirusa. Doświadczenie uczy jednak, że kiedy PiS proponuje swoim politycznym przeciwnikom jakieś wspólne działanie „dla dobra Polski”, to na pewno po to, aby PiS zyskał, a opozycja straciła. Tak jest i tym razem. Wezwanie do „nieupolityczniania” to nic innego jak sugerowanie opozycji, aby zrezygnowała z krytyki rządu za stosowanie chaotycznych, błędnych, a często także bezprawnych metod walki z pandemią – czyli aby przestała być opozycją. A że właśnie mija rocznica pojawienia się w Polsce koronawirusa, warto przypomnieć, jak dzielnie i strategicznie rząd Zjednoczonej Prawicy walczył z zarazą. To smutna historia niekompetencji, marnotrawstwa, nieodpowiedzialnej brawury i politycznych gierek. Zaczynamy.
Na początku lutego 2020 r. w Sejmie ówczesny szef sanepidu Jarosław Pinkas przekonywał: „Nie potrzeba żadnych sztabów kryzysowych, to nie jest wirus, którego będziemy się bali”. Ten sam żartowniś pod koniec lutego w wywiadzie prasowym mówił: „Politycy, co straszą koronawirusem, niech sobie lód do majtek włożą”. Na jednym żarcie się nie skończyło. Ponieważ nie pomyślano o zakupie maseczek, p. Pinkas miał dobrą radę: „Jak zrobić maseczkę? Można przeciąć biustonosz na pół”.
Mimo pocięcia biustonoszy maseczek nadal nie było, więc z wyjaśnieniem pospieszył sam minister Szumowski w RFM FM: „Maseczki nie pomagają, nie wiem, po co ludzie je noszą”. Minął ledwie miesiąc i za nienoszenie niepotrzebnej maseczki wlepiano, skądinąd bezprawnie, mandaty.