Kraj

Ruletka przywileju

Na szczęście idzie wiosna, wiatr rozpędza zimowe chmury. Aż się prosi, by wystawić do słońca zamaskowaną twarz.

AstraZeneca, Pfizer-BioNTech, Moderna, a może Sputnik V? To nie najnowsze modele samochodów ani kolekcja odzieży. To jednak dobro luksusowe, pożądane lub wręcz przeciwnie – oznaka zła i niecnych celów koncernów farmakologicznych. Szczepionki dzielą społeczeństwo i wyzwalają emocje, jakich nie powstydziliby się operetkowi artyści. Dotychczas oś sporu przebiegała na linii: brać czy nie. Zwolennicy argumentują, że to społeczny obowiązek i odpowiedzialność wobec populacji. Przeciwnicy zaś wietrzą spisek firm i niejasny wpływ na zdrowie. Wersja radykalna: szczepionki wywołują autyzm, łupież, a na dodatek kontrolują nasze życie tajnym czipem, dzięki któremu wiedzą, co jemy na kolację, co oglądamy i co myślimy. Zanim szczepionki genetyczne i wektorowe wyjechały z laboratorium, zdążono pokłócić się na ich temat, wyzwać od frajerów lub foliarzy i napisać na ten temat miliony postów na Facebooku.

Aż wybuchła „Janda Gate”, czyli zaszczepienie poza kolejnością kilku artystów ze świata kultury i sztuki. Mieli to – jak sami podkreślali – zrobić w ramach kampanii promującej owe szczepienia, ale tłumaczenia były mętne i wzajemnie się wykluczające. Tych kilka znanych osób stało się wrogami numer jeden wśród – i to ciekawe – zarówno zwolenników, jak i przeciwników kłucia się w imię walki z koronawirusem. Jedni oburzali się, mówiąc, że to skandal i wykorzystywanie sławy, drudzy ganili, że głupota, bo teraz krąży w ich ciałach gen Billa Gatesa, a może i Putina. Wszyscy jednak byli zgodni co do jednego: że oni też powinni mieć szansę się zaszczepić.

Czyli kampania promocyjna zadziałała. Aż zaczęto dzielić ludzi na grupy, co zawsze kończy się źle. Seniorzy, przewlekle chorzy, personel medyczny, wreszcie terapeuci i nauczycielki. Maszyna ruszyła, a wraz z nią wzajemne pretensje o to, kto powinien przyjąć dawkę.

Polityka 11.2021 (3303) z dnia 09.03.2021; Felietony; s. 89
Reklama