Część tych zmian jest już widoczna. Scena polityczna wygląda inaczej niż w marcu 2020 r. Obóz rządzący obronił prezydenturę Andrzeja Dudy. Wygrana została jednak osiągnięta kosztem bezprecedensowej mobilizacji całego aparatu państwowego, okazała się też ostatnim sukcesem Zjednoczonej Prawicy. Od wygranych wyborów obóz władzy funkcjonuje od kryzysu do kryzysu: wokół piątki dla zwierząt, unijnego budżetu, ustawy medialnej.
Trudno dziś sobie wyobrazić, by formacja rządząca dotrwała w tym samym składzie do następnych wyborów, kiedykolwiek by one były. Pozostaje kwestia, jak i w którym momencie zacznie się rozpadać. Wewnętrzne kłopoty łączą się z utratą sondażowego poparcia. Choć w ostatnich rankingach rządząca koalicja nadal wygrywa, to w większości nie ma poparcia pozwalającego na samodzielne rządy. Co, biorąc pod uwagę słabe zdolności koalicyjne PiS, oznacza utratę władzy.
Po stronie opozycyjnej największą zmianą jest pojawienie się formacji Szymona Hołowni. To on, obok Andrzeja Dudy, jest największym politycznym zwycięzcą ostatnich 12 miesięcy. Nie tylko uzyskał przyzwoity wynik w wyborach prezydenckich, ale także zbudował ruch polityczny, który nie daje się zepchnąć w polityczny niebyt – co wielu komentatorów wróżyło mu po wyborach prezydenckich.
Ostatni rok to także okres dalszego pogłębiania się polaryzacji i nieufności między obozem rządowym a demokratyczną opozycją. Przyczyniły się do tego przede wszystkim nieodbyte wybory pocztowe w maju oraz faktyczna delegalizacja aborcji w Polsce przez Trybunał Julii Przyłębskiej. Nadzieja, że nadzwyczajna sytuacja zagrożenia potencjalnie śmiertelnym wirusem wymusi na klasie politycznej inną politykę, szybko okazały się płonne. Owszem, na samym początku epidemii w Polsce rząd zaczął rozmawiać z opozycją, a nawet uwzględniać część jej wskazówek.