Jest to język nawiązujący do najlepszych tradycji polskiego skeczu i kabaretu, do słynnej w PRL audycji „Dialogi na cztery nogi” Kofty i Friedmanna. Obajtek czerpie także pełnymi garściami z Tuwima.
Polska jawi się dziś niczym kraina z komedii Gogola: i śmieszno, i straszno. Wiem wprawdzie, że to, co dziś wydaje się śmieszne, jutro może stać się straszne, ale z drugiej strony śmiech ma walory ozdrowieńcze, więc pośmiejmy się trochę. Na początek weźmy „na warstat” Nikodema Dyzmę naszych czasów, czyli Daniela Obajtka. Rzucili się na niego wszyscy, że klnie jak szewc (teraz będzie się mówić: jak Obajtek), że kłamca, że nie wiadomo, skąd wziął milion, jeśli zarobił tylko 100 tys.
Polityka
12.2021
(3304) z dnia 16.03.2021;
Komentarze;
s. 8