Ze szpitali nadchodzą zatrważające informacje. Na OIOM trafiają znacznie młodsi pacjenci niż podczas drugiej fali. – Mamy nawet 18-latkę, która, mówiąc wprost, nie ma płuc. Żyje dzięki technologii i respiratorowi. Nie przeżyje, za kilka dni umrze – mówi Konrad, anestezjolog z zachodniej Polski. W Warszawie na SOR w stanie ciężkim trafił trener fitness. Wysportowany, w wieku lekko przekraczającym trzydziestkę. Zmarł po trzech dniach pod respiratorem.
To przypadki ekstremalne, ale medycy są zgodni. Druga fala dotyczyła 70–80-latków. Trzecia objęła ludzi po pięćdziesiątce i młodszych. – U mnie pacjenci mają po 40–50 lat i przechodzą chorobę ciężko, znacznie ciężej niż jesienią – mówi szef SOR w jednym z warszawskich szpitali.
Ciężko chorują nawet dzieci. Zajętych jest już 400 z 900 dziecięcych łóżek covidowych. Eksperci przewidują, że może być jeszcze gorzej. W Polsce dominuje brytyjska mutacja wirusa. A ta rozprzestrzenia się dwa razy szybciej i powoduje chorobę o znacznie ostrzejszym przebiegu. Brytyjską odmianę przywieźli z Wysp wracający na święta Bożego Narodzenia rodacy. Ministerstwo Zdrowia nie zarządziło dla nich kwarantanny ani testów, a rząd patrzył przez palce, jak LOT wysyła po nich dodatkowe samoloty.
Rekordowe dane
Trzecia fala zaczyna przypominać tsunami. Przez pierwsze dziewięć tygodni roku mieliśmy ponad 14 tys. nadmiarowych zgonów (w porównaniu ze średnią z lat 2016–19). Limanowa lub Busko-Zdrój mają podobną liczbę mieszkańców.
– Na moim wrocławskim osiedlu do skrzynek pocztowych wrzucana jest gazetka reklamowa. Zwykle są w niej szkoły językowe, gabinety kosmetyczne, warsztaty samochodowe i wymiana drzwi – mówi Anna, mieszkanka Wrocławia.