Film, w którym Paweł Kasprzak mówi, że nie będzie społecznej telewizji Obywatele News, nagrał po powrocie ze szpitala. Żona leczy się nowotworowo. Młodszy syn ma autyzm i potrzebuje opieki. Studio kosztowałoby ponad 10 tys. zł miesięcznie, a utrzymanie ekipy – jeszcze więcej. Nie będzie więc internetowej telewizji. Ani jego jako twarzy Obywateli RP.
Przez pięć lat sporo wywalczyli. Choćby prawo do zgromadzeń. Może nie byłoby Strajku Kobiet na ulicach, gdyby nie niezliczone procesy wytaczane wcześniej Obywatelom, w efekcie których sędziowie wywodzili wprost z konstytucji prawo do zgromadzeń, gdy próbował ograniczać je rząd.
Ale ostatnie pięć lat było też gorzką lekcją.
Rewolucja pierwsza
Ojciec, rocznik 1932, był profesorem politechniki. I – choć syn poznańskiego endeka – komunistą z przekonania. Przez całe życie się tego wypierał, wmawiając synowi, że był zaledwie koniunkturalistą, dbającym o rodzinę, ale Paweł wiedział swoje. Najbliższy przyjaciel ojca, i cywilny ojciec chrzestny Pawła, był wpływowym członkiem Komitetu Centralnego PZPR. Po Marcu ’68 r. ojciec Pawła wszedł nawet do uczelnianej komisji dyscyplinarnej.
Inna rzecz, że potem przy pomocy swojego znajomego gen. Jaruzelskiego wyciągał relegowanych studentów z wojska – co po latach doceniła Solidarność – no, ale jednak: komuch.
We Wrocławiu pamiętają Pawła Kasprzaka jako modelowego wyraziciela buntu pokoleniowego, gdy to dzieci stanęły przeciw rodzicom, angażując się w działalność opozycyjną. Jest z rocznika 1961. Po raz pierwszy aresztowano go jako 16-latka; dzień wcześniej pokłócił się z ojcem – o sprawy obyczajowe, jak to oględnie nazywa, ale też o pochód pierwszomajowy. Wieczorem uciekł z domu, a w nocy wraz z kolegami zrealizowali to, co wcześniej mieli w planach – wypisali antykomunistyczne hasła na murach.