Wielka zrzutka
Od handlarza testami, ludzi z PGE i od podatnika. Wielka zrzutka na PiS
Polityk Solidarnej Polski nie kryje irytacji: – Już straciliśmy nadzieję na to, że PiS podzieli się z nami pieniędzmi z subwencji budżetowej. To dla nas poniżające, bo na ochronę Jarosława Kaczyńskiego wydali w minionym roku prawie dwa miliony. To tyle, ile prezes już dawno obiecał oddawać rocznie naszej partii. Decydując się na przyklejenie do wyborczych list PiS, Ziobro i Gowin dobrowolnie zrzekli się budżetowych pieniędzy. W odnowionej we wrześniu umowie koalicyjnej Zjednoczonej Prawicy Kaczyński podobno zagwarantował, że się z nimi podzieli. Po ostatnich wyborach parlamentarnych PiS na działalność statutową dostaje rocznie 22,2 mln zł, z czego po dwa miał oddać ziobrystom i gowinowcom. Specjalna ustawa już miała trafić do Sejmu, ale nie ma po niej śladu, bo Kaczyński nie chce dotować mniejszych koalicjantów, których – jak to ujął ostatnio wicemarszałek Ryszard Terlecki – PiS „najchętniej by się pozbył”.
Partie do końca marca musiały złożyć w Krajowym Biurze Wyborczym (KBW) sprawozdania finansowe za poprzedni rok. Wynika z nich, że PiS w 2020 r. miał rekordowe przychody w wysokości 75,8 mln zł. Ze składek od swoich członków zebrał 4,3 mln zł, zgarnął 22,2 mln subwencji, do tego 12 mln kredytu i aż 37,1 mln dotacji, czyli zwrotów kosztów kampanii – parlamentarnej i europejskiej z 2019 r. To na te dwie kampanie w dużej mierze złożyli się ludzie, którzy dzięki partii dostali intratne posady w spółkach Skarbu Państwa (SSP). Było to ponad 4 tys. wpłat, które dały 20 mln zł.
Mechanizm ten nazwaliśmy „haracz na władzę”. To dzięki tym wpłatom PiS nie musiał, jak większość partii, finansować kampanii z własnych pieniędzy, np. z subwencji, a potem jeszcze dostał zwrot z budżetu, czyli dotację w wysokości 37 mln zł.