Jarosław Gowin zaraz na początku wsparł prof. Wojciecha Maksymowicza, który w kończącym się tygodniu odszedł z klubu Prawa i Sprawiedliwości. Zrobił to, gdy okazało się, że Ministerstwo Zdrowia wyjaśnia zarzuty w sprawie prowadzenia eksperymentów z dziedziny neurochirurgii przez zespół na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim.
Czytaj także: Czy jesienią czekają nas przedterminowe wybory?
Gowin: Jesteś dla mnie autorytetem
„Nigdy ja ani mój zespół nie prowadził eksperymentów na płodach, nie prowadził badań na żywych płodach ludzkich ani na zwłokach płodów pochodzących z aborcji. Dla mnie życie ludzkie jest najwyższą wartością” – mówił Maksymowicz, rezygnując z członkostwa w klubie PiS.
Jak opisywała dziennikarka „Polityki” Agnieszka Sowa, zawrzało, bo zanim sprawę zweryfikowano, już ją nagłośniono. Gdy portal Interia ustalił, że 27 marca wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski zwrócił się do komisji bioetycznej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego z prośbą o listę eksperymentów zakwalifikowanych pozytywnie do realizacji, rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz pytany przez dziennikarza ujawnił, że chodzi o badania prof. Maksymowicza. I dodał, że mowa o „możliwych eksperymentach medycznych na płodach”. Prof. Maksymowicz rozważa pozew przeciw niemu. Okazało się, że zawiadomienie do resortu zdrowia wysłał Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro-Prawo do życia, która w 2019 r.