Gdy porównać liczbę zgonów z powodu covid-19 w dwie ostatnie niedziele, od razu widać, że jest ich mniej niż w dni robocze. W poniedziałek 12 kwietnia Ministerstwo Zdrowia podało, że dzień wcześniej zmarło 61 osób. Z kolei dzień później liczba wzrosła dziesięciokrotnie, do 644. Podobnie tydzień później: 18 kwietnia potwierdzono 101 zgonów, a w poniedziałek już 601.
Nasi rozmówcy mówią, że w tym wypadku winna jest statystyka. Informacja o śmierci pacjenta ze szpitala przesyłana jest do lokalnego sanepidu, stamtąd do sanepidu wojewódzkiego i dopiero potem do ministerstwa. Jeśli więc data zgonu jest wczorajsza, to łatwiej przekazać dalej datę wpłynięcia wniosku, niż zmieniać dane z poprzedniego dnia. Podobnie jest z testami. Sanepidy w weekendy zwalniają, a informacje o pozytywnych wynikach testów przesyłane są dalej dopiero po weekendzie.
Czytaj też: Warszawa kontra rząd. Kto ma nas szczepić?
Szczepienia także zwalniają
Ale statystyką nie da się wyjaśnić, dlaczego w weekendy zwalnia akcja szczepień. W piątek 19 marca zaszczepionych zostało 155 tys. osób, w sobotę już tylko 89 tys., a w niedzielę zaledwie 29 tys. Miesiąc później, mimo przyspieszenia kampanii, schemat się powtórzył. W piątek 16 kwietnia zaszczepiono 266 tys. osób, w sobotę 200 tys., a w niedzielę tylko 140 tys.
Do sprawy odniósł się minister Michał Dworczyk, który odpowiedzialność za taki stan rzeczy zrzucał na szpitale. „Mimo propozycji dostaw szczepionki ze strony Agencji Rezerw Materiałowych niewiele placówek zdecydowało się na szczepienia w soboty i niedziele” – mówił jeszcze w styczniu.