Gdyby w wyborach mogli głosować wyłącznie ludzie młodzi, polska polityka zapewne stałaby się areną starcia Lewicy z Konfederacją. Z pozostałymi siłami w roli statystów, nie wyłączając nawet ugrupowania Szymona Hołowni. Tak przynajmniej wynika z niedawnego sondażu IBRiS: co drugiemu wyborcy poniżej trzydziestki najbliżej dziś do obozu lewicowego (i raczej nie zmieni tego ostatnie „antyliberalne” porozumienie Lewicy i PiS). Co trzeci zaś deklaruje poparcie dla sojuszu radykalnych libertarian i narodowców. Ciekawe, że obie te formacje bez głosów najmłodszego pokolenia nie miałyby najmniejszej racji bytu na scenie.
Deklarowany poziom sympatii młodych dla lewicy i prawicy okazuje się niemal identyczny jak w 1990 r. (według CBOS). A więc powrót do punktu wyjścia? Niekoniecznie, głęboki zjazd w dół zaliczyła bowiem trzecia główna ideologiczna zmienna, czyli poparcie dla poglądów centrowych. Trzy dekady temu deklarowało je zdecydowanie najwięcej, bo aż 40 proc. młodych Polaków. Teraz liczba centrystów jest niższa o połowę, a jeszcze głębiej zanurkowała skrajnie bezideowa opcja „trudno powiedzieć”, na przestrzeni dziejów III RP zazwyczaj też bardzo często wskazywana.
Mamy więc do czynienia z rewolucją politycznych postaw młodego pokolenia. Nie tyle jednak na osi lewica–prawica, jak podpowiadała większość komentatorów. Znacznie głębsza zmiana odbywa się na styku politycznego z apolitycznym, ideologicznego z pragmatycznym, radykalnego z umiarkowanym. Podlega zresztą tym procesom szczególnie młodzież wielkomiejska, a więc najbardziej wzorotwórcza. W tych grupach spadek postaw centrowych jedynie na przestrzeni ubiegłego roku był dość gwałtowny: z 26 do 11 proc., a jednoznaczne identyfikacje lewicowe bądź prawicowe wskazuje trzy czwarte badanych.