Nazizm, satanizm i morderstwa (Odc. 5)
Brunatny Dolny Śląsk. Nazizm, satanizm i morderstwa (Odc. 5)
Gdzieś w głębokich latach 90. na koncercie muzyki blackmetalowej zauważyłem pod sceną dwóch gości, którzy pozdrawiali wokalistę zespołu soczystym „Sieg Heil!”. Byłem zszokowany. Wyglądem odbiegali od typowych nazistów. Dziś już wiem, że byli to „Szyja” i „Chińczyk”, tzw. nazimetale. Obaj do dziś są aktywni w skrajnie prawicowym środowisku. Wtedy jednak narodowo-socjalistyczny black metal dopiero się rodził. A jego polską stolicą był niewątpliwie Wrocław.
Precz z mieszczanami
Do skrajnie prawicowego Zrzeszenia Rodzimej Wiary oprócz skinów i starych zadrużan należy bowiem jeszcze jedna grupa narodowych socjalistów – metale. „Black metal to nie tylko muzyka. To najprawdziwsza, namacalna wojna wypowiedziana społeczeństwu” – mówi amerykański okultysta i skrajnie prawicowy muzyk Michael Moynihan, autor kultowej książki o tym gatunku „Władcy chaosu”.
Jeśli punk epatował brudem i nihilizmem, black metal przesunął granice jeszcze dalej. Był totalnym odrzuceniem społeczeństwa. Tematy utworów: śmierć, rozkład, samobójstwo, przemoc, zniszczenie, depresja, mizantropia, wojna, apokalipsa, zło, mrok, morderstwa, tortury. Wyznawane „wartości”: satanizm, nihilizm, pogaństwo, radykalne ideologie, jak komunizm i nazizm. W warstwie muzycznej: przesterowane gitary, rzężące mikrofony, ściany dźwięku, zamiast wokalu – wycie, piski, mamrotanie. Na scenie krew, oberżnięte świńskie głowy, samookaleczający się muzycy, trupie makijaże. Wszystko po to, żeby zohydzić się w oczach mieszczan i okazać nienawiść głównonurtowemu społeczeństwu.
Norwescy blackmetalowcy: podpalenia i morderstwa
W 1991 r. w Oslo Øystein Aarseth „Euronymous” zakłada sklep muzyczny Helvete (nor. piekło). W jego piwnicy spotykają się muzycy zespołów Mayhem, Burzum, Emperor, Darkthrone, Thorns i Immortal, tworząc satanistyczną grupę Black Circle.