Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Banał zamiast układanki

Banalna jest odpowiedź na pytanie o to, co powinien zrobić antyPiS, by pokonać obecnie rządzących.

Zastanawiając się, jak pokonać PiS, stratedzy opozycji rozważają dwa scenariusze: jednego frontu lub pójścia do wyborów kilkoma blokami. W pierwszym scenariuszu cały antyPiS tworzy jedną koalicję, a w drugim każda partia startuje samodzielnie (ewentualnie tworząc kilka koalicji). „Jednolitofrontowcy” argumentują – słusznie – że metoda d’Hondta jest nieubłagana i wymusza skupienie się w jednej formule politycznej. Z kolei zwolennicy samodzielnego pójścia do wyborów poszczególnych ugrupowań/bloków przekonują – także słusznie – że w procesie tworzenia jednej wielkiej koalicji pewna część wyborców opozycyjnych (zwłaszcza radykalnych, tożsamościowych) nie będzie uczestniczyć w elekcji, bowiem nie ma ochoty popierać podmiotu, w którym na listach będą występować politycy wzbudzający w nich niechęć, a nawet pogardę.

Jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że oba scenariusze zostały przetestowane – i to w czasie mniejszym niż pół roku (co daje pewną gwarancję, że w tym okresie nie zmieniły się zasadniczo nastroje społeczne). Pod koniec maja 2019 r. zjednoczona opozycja w formule Koalicji Europejskiej, od PSL, przez PO i Nowoczesną, po SLD, dostała srogie baty od PiS, przegrywając z nim 38,5 proc. do 45,5 proc. Ale już w połowie października 2019 r. opozycja przetestowała konkurencyjny scenariusz walki w kilku blokach – z podobnie opłakanym dla siebie skutkiem. PiS zdobyło wówczas 43,5 proc., podczas gdy najsilniejszy podmiot opozycyjny – czyli Koalicja Obywatelska – uzyskał 27,5 proc. (natomiast Lewica 12,5 proc., a PSL 8,5 proc.). Jaki płynie z tego wniosek? Że jeśli PiS zdobywa ponad 40 proc. głosów, to nie ma znaczenia, w jakiej formule pójdzie do wyborów opozycja, bo i tak nie zdoła odebrać władzy partii Kaczyńskiego.

Polityka 24.2021 (3316) z dnia 08.06.2021; Komentarze; s. 8
Reklama