Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Tusk kontra Kaczyński: starcie moralne

Przez długie lata Jarosław Kaczyński przenosił spór polityczny na poziom moralny. O ile jego przeciwnicy starali się utrzymać rywalizację partyjną na obszarze starcia idei czy nawet interesów, on bezceremonialnie przedstawiał walkę między swoim obozem a jego przeciwnikami jako wojnę dobra ze złem, dobrych ludzi z ludźmi złymi.

Nie wahał się nazywać konkurentów gorszym sortem, złodziejami, kanaliami, targowicą, zdrajcami, a nawet mordercami. Wydawało się, że jest to przejaw jego niezrównoważenia psychicznego i emocjonalnego rozchwiania. A prawda jest inna – to przeniesienie rywalizacji politycznej na poziom moralny na stałe wiązało z PiS miliony wyborców, którzy, nie potrafiąc oceniać argumentów ekonomicznych czy ustrojowych, świetnie czuli się w świecie jasnych wyborów etycznych i ostrych podziałów aksjologicznych. Zwłaszcza jeśli w tym starciu Kaczyński zapewniał im miejsce po jasnej stronie mocy.

Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki odebrał wicepremierowi ds. bezpieczeństwa monopol na tę technikę. Były szef RE w pierwszych słowach po ogłoszeniu decyzji o ponownym stanięciu na czele PO określił rządy PiS jako władzę złych ludzi. Nie „złych, ale…”, lecz po prostu złych. Zaś to, co obecny rząd robi, ujął w proste (co nie znaczy fałszywe, wprost przeciwnie) schematy rozkradania państwa, nepotyzmu, złodziejstwa. Zastosował zatem mechanizm opisu rzeczywistości wprost odwołujący się do emocji. Do silnych emocji.

Z moich kilkuletnich studiów nad neurobiologicznymi i kognitywistycznymi mechanizmami zachowań społecznych wynika kilka wniosków, które staram się publikować w swoich książkach („Homo Politicus Sapiens”, „Nieludzki ustrój”), ale najważniejszym z nich jest to, że jesteśmy – jako ludzie – przede wszystkim emocjonalni, a nie racjonalni.

Polityka 29.2021 (3321) z dnia 13.07.2021; Komentarze; s. 9
Reklama