Ani znany autorytet prawniczy – jak większość dotychczasowych rzeczników, ani znany aktywista na rzecz praw człowieka – jak Adam Bodnar. Cichy, choć doceniany i z dorobkiem, teoretyk prawa, konstytucjonalista, szef Zakładu Praw Człowieka na Wydziale Prawa UW. Człowiek niekontrowersyjny, który potrafi jednak tak sterować rzeką zdarzeń, że zanosi go tam, dokąd chciał być zaniesiony. Właśnie zaniosła go na urząd RPO. W czasach szczególnych, gdy pilniejsza niż zabieganie o codzienne sprawy ludzi jest obrona praworządności, bez której o te prawa walczyć się nie da. Na razie prof. Wiącek deklaruje jednak podążanie za skargami ludzi.
Uprzejmy, miły i inteligentny rozmówca, ma rzetelną wiedzę, pracowity. Nie wychyla się. Taki od do, wszystko odmierzone linijką – mówią jego znajomi. W NSA, gdzie pracuje jako ekspert w Biurze Orzecznictwa od 2007 r., ma opinię rzetelnego, uczynnego i skromnego. Zainteresowania? POLITYCE powiedział, że lubi filmy z lat 60. i 70. oraz stare kryminały, np. czyta Agathę Christie. Jego pasją są też zajęcia ze studentami.
Niezależność bez stanowiska
Kariera spokojna, akademicka. Jeszcze na studiach pracował w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie ściągnął go ówczesny sędzia i wiceprezes TK Janusz Trzciński. Po studiach został na uczelni, pracował w Katedrze Prawa Konstytucyjnego UW. Prof. Trzciński, już jako prezes NSA, zabrał go do NSA. Zaliczył też Rządowe Centrum Legislacji (2014–16), gdzie był szefem aplikacji legislacyjnej. Pisał opinie dla sejmowego Biura Studiów i Analiz. I prywatnie, np. dla Jarosława Gowina w jego sporze z Adamem Bielanem o przywództwo w Porozumieniu. Wszyscy myśleli, że zostanie sędzią NSA. A tu nagle: rzecznik praw obywatelskich.
Do wyboru przydała się cecha, która w przypadku RPO jest wadą: niezabierania publicznie głosu.