Oświadczenie na stronie fundacji prowadzonej przez Elbanowskich zaczyna się ostro: „Żądamy natychmiastowego powstrzymania masowych szczepień dzieci na Covid-19 organizowanych przez rząd”. Małżonkowie różnią się jednak oczekiwaniami. Tomasz mówi, że chodzi o niewprowadzanie szczepień do szkół. Uważa, że podawanie preparatów w placówkach oświatowych sprawi, że więcej ludzi – jak to określa – „wyłączy mózgi”: bezrefleksyjnie przyjmie, że szczepionki dla najmłodszych są bezpieczne. Nie sprzeciwia się natomiast podawaniu preparatu dzieciom w przychodniach, jeżeli rodzice tego chcą. Karolina zaś sprzeciwia się szczepieniu dzieci na covid, po prostu.
Lipcowe przedpołudnie, w parku w wózku śpi najmłodsze, dziesiąte dziecko pary. Tomasz próbuje tonować wypowiedzi żony, dopytuje: „Na pewno chcesz to powiedzieć?”. Zaznacza, że nie są „foliarzami” – podają córkom i synom szczepienia obowiązkowe, a oprócz tego jeszcze na ospę i grypę. Powołuje się na dr. Piotra Witczaka i kardiologa Pawła Basiukiewicza, którzy kwestionują konieczność szczepień najmłodszych na covid. Kilka razy prosi, aby podkreślić, że swoje stanowisko z żoną opierają na opiniach brytyjskiego i niemieckiego komitetu ds. szczepień, które nie zalecają szerokiego podawania dzieciom preparatów przeciwko koronawirusowi. W Wielkiej Brytanii w pełni zaszczepionych jest już jednak ponad 70 proc. obywateli (wobec 40 proc. w Polsce), panują też zupełnie inne warunki w szkołach. Ale Elbanowscy szczepienia najmłodszych w imię hamowania rozwoju epidemii uważają za nieetyczne, a co do szkół: żądają, by we wrześniu pozostały dla wszystkich otwarte. To drugi punkt wspomnianego oświadczenia.
– Jeśli nasz głos nie zostanie uwzględniony, przedstawimy projekt ustawy wykluczającej możliwość odgórnego zamykania szkół i zarządzania nauki online dla wszystkich.