Uprzejmie donoszę, że w czasie, gdy minister Czarnek dąży do umocnienia cnoty i czystości niewieściej, władze Miłakowa (woj. warmińsko-mazurskie) uległy siłom nieczystym i odrzuciły skargę Akcji Katolickiej na grupę Wiedźmuch, które pod płaszczykiem działalności artystyczno-rozweselającej propagują okultyzm, pogaństwo i czarownictwo, siejąc spustoszenie duchowe i religijne w Miłakowie, Olsztynie i okolicach.
Skarga działającego na naszym terenie oddziału Akcji Katolickiej nie może dziwić, biorąc pod uwagę, że jego celem statutowym jest „chrystianizacja każdej dziedziny życia”. U nas w Miłakowie, niestety, jeszcze nie wszystko jest w pełni schrystianizowane, dlatego zgadzam się z naszym rządem, że potrzeba dalszej chrystianizacji, żeby ludziom wybić z głowy głupoty i żeby wiedzieli, w jakim kraju żyją. A kobiety, żeby były kobietami i służyły do prokreacji, a nie do własnej przyjemności i antypaństwowych protestów albo do przebierania się za czarownice i latania na miotłach, w czym dostrzegam bunt przeciwko kulturze chrześcijańskiej, który – tu zgadzam się z ministrem Czarnkiem i jego doradcami – może się łatwo stać przyczyną homoseksualizmu.
Nasz proboszcz i wierni z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Miłakowie zarzucają nawet Wiedźmuchom „podprogowe promowanie wartości pogańskich” i żądają ograniczenia ich występów, prowadzonych pod przykrywką humoru, zabawy i pomocy potrzebującym, zwłaszcza że oglądają je całe rodziny z dziećmi. Zapewniano nas, że skarga na Wiedźmuchy zostanie przez radę miejską rozpatrzona, dlatego jestem zbulwersowany, że została odrzucona, na skutek czego w dalszym ciągu mają u nas miejsce wesołe tańce, śpiewy i działalność charytatywna promująca pogaństwo.
Wiedźmuchy utrzymują, że są postaciami bajkowymi i że chodzi im o szerzenie radości, z czym trudno się zgodzić, bo przecież życie nie polega na cieszeniu się, zwłaszcza że nie ma z czego, tylko na obronie naszych katolickich wartości.