Nieraz grozi się palcem nam, feministkom, mówiąc, że gdybyśmy musiały żyć pod rządami talibów, wreszcie doceniłybyśmy raj, jaki mamy w Polsce. To niedojrzały argument.
Przyśnił nam się ten sam sen. Obudziłyśmy się w kraju podbitym przez ekstremalnych fundamentalistów. Najdłużej opierały się duże miasta, ale i one w końcu padły. Do Warszawy i Brukseli wkroczyły oddziały mężczyzn, którzy powołując się na nakazy religii monoteistycznej, znieśli obowiązujące prawo i narzucili bezprawie. Zakazali dziewczynkom chodzić do szkoły. Kobietom nie pozwolili pracować. Odebrali im prawa wyborcze. Na ulice wolno im było wyjść tylko w towarzystwie „opiekuna” – męża, ojca, brata.
Polityka
35.2021
(3327) z dnia 24.08.2021;
Felietony;
s. 86