Władze Platformy dysponują od kilku tygodni wynikami szeroko zakrojonych badań dotyczących młodych Polaków – ich zwyczajów, aspiracji, preferencji. Badania zamówiła komercyjna firma, partia dostała ich wyniki do wglądu. – Te badania zupełnie zmieniły moje postrzeganie młodych. Okazuje się, że w przeciwieństwie do starszych pokoleń wcale nie aspirują, aby przenosić się do wielkich miast czy też być postrzeganymi jako przedstawiciele elit. Liczy się swojskość, ich mała ojczyzna. Mieszkają z rodzicami, nie spieszą się, aby się wyprowadzać – opisuje jeden z polityków PO. Sobotnie wystąpienie Donalda Tuska podczas konwencji krajowej Platformy w dużej mierze formatowane było właśnie pod kątem takich wyborców. Stąd imprezę zorganizowano w 23-tys. Płońsku, oddalonym 70 km od Warszawy (gdzie zwyczajowo partyjni koledzy Tuska organizowali podobne zjazdy), a jednym z dwóch punktów wyznaczających oś narracyjną szefa PO było przywiązanie do „małych ojczyzn”, ukłon w stronę mniejszych ośrodków i małomiasteczkowości. Co w tym kontekście istotne, Tusk nie odcinał się od katolicyzmu, a nawet upominał Sławomira Nitrasa, nawiązując do jego osławionej wypowiedzi o „opiłowywaniu” katolików. Kilkukrotnie napomniał też działaczy, że muszą być odpowiedzialni (m.in. w kontekście nagonki na pograniczników).
To próba odspawania od Platformy stereotypu partii wielkomiejskiej, a zarazem „wbijanie kotwicy” w polityczne centrum. Tusk od początku mówi Lewicy: idźcie własną drogą. I choć zostawia im przestrzeń, lewicowych polityków irytuje fakt, że szef PO nie zamierza zabiegać o sojusz z nimi. Szybko więc liderzy Lewicy przypuścili atak na Tuska za jego najnowszą propozycję: „drobną zmianę w konstytucji” utrudniającą wyprowadzenie Polski z Unii (potrzebna byłaby większość 2/3 głosów w Sejmie).