Ksiądz prof. Mirosław Kalinowski, rektor KUL, wygłosił ostatnio przemówienie na Jasnej Górze. Powiedział, że żyjemy w czasach postmodernizmu, gdy odrzuca się tradycję i związane z nią wartości. Nie sprecyzował, jaką tradycję i jakie wartości, lecz jak rozumiem chodzi o katolicką pobożność. Jego zdaniem odrzucenie to służy fałszywemu wyzwoleniu ku doznawaniu coraz to nowych przyjemności, dających „subiektywne poczucie szczęścia”. Tu wszystko się zgadza – kto porzuca pobożne życie, zażywa więcej przyjemności!
Dalej ksiądz profesor powiązał ten niecny hedonizm z pogardą dla przeszłości, w imię postępu. Mnie się jednak wydaje, że kręgi liberalno-lewicowe na Zachodzie pchnęły nauki historyczne na nowe tory, a zainteresowanie historią i wrażliwość na ofiary dawnych zbrodni jest wśród laickiej opinii publicznej naszych czasów niezwykle silna. A że Kościół katolicki nie wypada w tym wrażliwym moralnie oglądzie dziejów najlepiej ani sam nie kwapi się upamiętniać ofiar swej nie zawsze pokojowej ekspansji, to już inna sprawa.
Ciekawsza jest kolejna teza ks. Kalinowskiego, a mianowicie, że „zamykanie się w doczesności”, czyli niewiara w życie wieczne, prowadzi do „postaw skrajnego egoizmu i praktycznego materializmu, a jednocześnie zabija w umysłach ludzkich wzniosłe ideały”. Cóż, brzmi jak oskarżenie. Ja tam w sąd ostateczny, życie wieczne, niebo i piekło nie wierzę, ale żebym od razu był większym materialistą, egoistą i nihilistą niż nasi biskupi, to śmiem wątpić. Film „Profesura” byłby szalenie nudny, w przeciwieństwie do filmu „Kler”. A mówiąc poważnie, to warto katolikom zwrócić uwagę na pewne okoliczności, które w życiu moralnym dają dużą przewagę niewierzącym, wierzącym zaś utrudniają (co nie znaczy, że uniemożliwiają) etyczne postępowanie.