Kraj

Gdzie są konfitury? Na czym tak naprawdę zarabiamy w Unii

Proeuropejska Parada Schumana w Warszawie, maj 2019 r. Proeuropejska Parada Schumana w Warszawie, maj 2019 r. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Polacy cenią sobie Unię przede wszystkim za napływ unijnych funduszy i otwarte granice. Za co jeszcze powinni? Mówi o tym raport fundacji Schumana i Adenauera.

Aż 90 proc. Polaków popiera członkostwo w Unii Europejskiej, wynika z ostatniego badania CBOS z października tego roku. To rzeczywiście imponujący wynik, na tle państw naszego kontynentu jesteśmy euroentuzjastami. Poparcie dla członkostwa w UE nie spada zresztą poniżej 80 proc. od ośmiu lat (a z pominięciem kryzysu lat 2012–13 to nawet od 15).

Z kolei według Eurobarometru z wiosny tego roku na pytanie o to, czy Polska korzysta na członkostwie w Unii, 88 proc. Polaków odpowiada, że tak (unijna średnia to 72 proc.). Czy członkostwo to „coś dobrego”? 70 proc. jest „na tak” (średnia 63 proc.). Polacy w pandemii ufają też dużo bardziej unijnym instytucjom (55 proc.) niż własnemu rządowi (36 proc.), nie bez powodu zresztą.

Polacy chwalą fundusze i otwarte granice

Można by powiedzieć, że z poparciem dla Unii jest świetnie, choć wyniki innych badań pokazują, że to poparcie jest równie szerokie, co płytkie. Skoro utrzymuje się od tylu lat, oznacza jednak ugruntowaną postawę, a takie nie zmieniają się z dnia na dzień. Problem w tym, dlaczego Polacy cenią Unię. Dwie główne korzyści, jakie widzą we wspólnocie, to napływ funduszy (58 proc.) oraz otwarte granice (45 proc.).

To rzeczywiście dwie najbardziej widoczne dla przeciętnego obywatela i najprostsze do wytłumaczenia korzyści z członkostwa w Unii. Wielu z nas praktycznie codziennie mija jakieś tabliczki informujące o tym, że konkretne drogi czy budowle zostały zbudowane lub zmodernizowane za pieniądze z funduszy UE. Przed wejściem do Unii Polska nie mogła zbudować sieci autostrad, dziś, po kilkunastu latach we wspólnocie, już się do nich przyzwyczailiśmy.

Reklama