Ponad trzy miesiące leżało w Sejmie senackie weto do nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, zwanej lex TVN, aż tu nagle Jarosław Kaczyński przycisnął pedał gazu. 17 grudnia, na ostatnim posiedzeniu Sejmu w tym roku, znienacka zwołane zostało posiedzenie komisji kultury, która – przy bojkocie opozycji zarzucającej rządzącym złamanie regulaminu – zarekomendowała Sejmowi odrzucenie uchwały Senatu w sprawie lex TVN. Po chwili PiS ze wsparciem kukizowców i Łukasza Mejzy wygrał głosowanie na sali plenarnej. Cała operacja zajęła niecałe dwie godziny. Teraz los ustawy zależy od Andrzeja Dudy, który ma na decyzję 21 dni.
Lex TVN przewiduje, że KRRiT nie będzie przyznawała koncesji stacjom, które należą do podmiotów spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Rządzący niezbornie tłumaczą, że w nowych przepisach chodzi jedynie o to, by chronić rynek medialny przed kapitałem chińskim, arabskim czy rosyjskim, a tak w ogóle to podobne regulacje obowiązują w niektórych państwach unijnych. Prawdziwe motywacje są oczywiste – Kaczyński postanowił uderzyć w należącą do amerykańskiego koncernu Discovery i znienawidzoną w PiS i jego elektoracie grupę TVN. Ustawa albo ograniczy zasięg telewizji i ograniczy wpływy z reklam (TVN, podobnie jak TVN 24, mogłaby przejść na nadawanie tylko w sieciach kablowych i przez satelitę), albo skłoni Discovery do wycofania się z polskiego rynku.
Ruch ten wpisuje się w strategię Kaczyńskiego, który dąży do przeorania rynku medialnego w Polsce. Budżet dosypuje 2 mld zł rocznie telewizji Jacka Kurskiego, spółki Skarbu Państwa hojnie wspierają przedsięwzięcia braci Jacka i Michała Karnowskich, Tomasza Sakiewicza, Tadeusza Rydzyka. Orlen kupił dzienniki lokalne, a PAP jest ręcznie sterowany przez rządzących, co wykazały maile ze skrzynki Michała Dworczyka.