Bartosiak właśnie wybiera się do Stanów Zjednoczonych, aby zademonstrować sojusznikom projekt „armii nowego wzoru”. Zapowiadał, że plan wizyty obejmie szereg ważnych amerykańskich instytucji, z Pentagonem na czele. Nie do końca co prawda wiadomo, w jakim charakterze, skoro jego koncepcja nie posiada państwowego stempla. – Chcemy pokazać, że Polacy nie są frajerami i potrafią samodzielnie myśleć o swoim bezpieczeństwie – deklaruje.
To blisko 500 stron niezbyt komunikatywnego tekstu. Krajowa prezentacja trwała ponad 10 godzin i można ją było obejrzeć na żywo w internecie. Projekt powstał za pieniądze ze zbiórki; udało się zebrać 300 tys. zł. W pracach brali udział cywilni eksperci oraz część kadry oficerskiej. Ci ostatni rzecz jasna incognito, aby nie narażać się na służbowe konsekwencje. Tym bardziej że ogłoszone jesienią przez MON plany rozbudowy sił zbrojnych zmierzają dokładnie w odwrotną stronę, niż chcieliby tego planiści „armii nowego wzoru”. Jarosław Kaczyński, który dopiero co publicznie przyznawał się do lektury jednej z książek Bartosiaka, tym razem polemizował z lansowaną przez niego koncepcją.
„Armia nowego wzoru” to w założeniu odpowiedź na czekające Polskę wyzwania geopolityczne, o których Bartosiak opowiada od lat. Jego zdaniem czas najwyższy przygotować do nieuchronnej konfrontacji z Rosją. Chodzi o armię skromną liczebnie, ale profesjonalną i rozwiniętą technologicznie. Sprawnie manewrującą w terenie, zgodnie z tradycjami wojennymi dawnej Rzeczpospolitej. Zarazem dowodzoną przez oficerów, których podstawowym narzędziem walki będzie komputer. We współczesnej wojnie wygrywa bowiem ten, kto więcej widzi i szybciej reaguje. Co wzmacnia potencjalnie słabsze państwa w starciach z potęgami.