Kiedy w grudniu 2018 r. Denis Mukwege, kongijski ginekolog, wyszedł na scenę w Sztokholmie, by wygłosić swoją mowę noblowską, rozpoczął ją od historii sprzed dekady, z nowo otwartego wówczas szpitala w Panzi w Bukavu, gdzie pracuje po dziś dzień. Pierwszą przyjętą przez niego w owym czasie pacjentką była młoda kobieta z nieodległej wioski, którą żołnierze zgwałcili, a potem przestrzelili jej narządy rodne, drugą 18-miesięczna dziewczynka, której organy wewnętrzne zostały zmasakrowane przez dorosłego gwałciciela.
„Patrząc z przerażeniem na ten bezmiar okrucieństwa, nie zdawałem sobie sprawy, że to dopiero początek” – mówił Denis Mukwege. Całe jego dalsze zawodowe życie związane było z niesieniem pomocy ofiarom bestialskiej przemocy seksualnej, jakiej doświadczały – i wciąż doświadczają – kobiety i dzieci w Demokratycznej Republice Konga. Razem z autorką „Monologów waginy”, pisarką Eve Ensler oraz z Christine Deschrijver założył w Bukavu ośrodek dla zgwałconych kobiet, w którym od lat działają na rzecz przywrócenia ocalonym kobietom poczucia godności i sprawczości, tak by mogły mimo niewyobrażalnych traum wrócić do domów i żyć na nowo. (O ich wspólnej pracy opowiada film dokumentalny „City of Joy”, do obejrzenia na Netflixie).
Kobiece ciało podczas wojen zmienia się w pole bitwy, gwałt staje się narzędziem walki z przeciwnikiem, tak jak wyrzutnie rakiet, karabiny maszynowe i granatniki. Jest sposobem na łamanie morale przeciwnika, na destabilizację, na upokorzenie. W byłej Jugosławii, według raportów organizacji zajmujących się prawami człowieka, istniały obozy, w których przetrzymywane kobiety gwałcono tak długo, aż zaszły w ciążę. Dr hab. Beata Kowalska i Kinga Hajdarowicz z UJ piszą w swojej pracy „Kobiety i wojna.