Kraj

Ludwik Dorn (1954–2022). Błyskotliwy, ironiczny, niezależny

Ludwik Dorn (1954–2022) Ludwik Dorn (1954–2022) Krystian Maj / Forum
Nie żyje Ludwik Dorn. Jeden z najwybitniejszych i najciekawszych polityków III RP. Lubił pisać i pisał znakomicie.

Błyskotliwy, złośliwy, ironiczny, niezależnie myślący, niedający się zaszufladkować. Indywidualista. Mówił i pisał po swojemu, w niepodrabialnym stylu, który zawdzięczał inteligencji, wyczuciu językowemu i lekturze niezliczonych książek.

„Jak nie lubi, to polubi”

Wszystkie te zalety przekreślały rzecz prosta jakiekolwiek szanse na karierę w naszej wesołej teraźniejszej polityce. Ostatnie lata Ludwika Dorna polityka były zatem raczej smętne. Nieudany start w wyborach 2015 z listy PO, wcześniej równie nieudany związek z Solidarną Polską; jeszcze wcześniej konflikt z Jarosławem Kaczyńskim i wykluczenie z PiS. Dornowi zaczęło być ciasno w partii, którą współzakładał i która jego zdaniem już wówczas skręcała w bardzo niedobrą stronę. Nie miał złudzeń ani co do intelektualnych kwalifikacji otoczenia prezesa, ani do autokratycznego stylu zarządzania na Nowogrodzkiej; nieco później porównał Kaczyńskiego i PiS do sułtana i eunuchów.

Jako jednostka niepokorna Dorn zaczął popadać w niełaskę Jarosława Kaczyńskiego niemal od początku pierwszych rządów PiS. Z funkcji ministra spraw wewnętrznych i wicepremiera został karnie przesunięty na fotel marszałka Sejmu. – Robota jest po to, żeby była robiona, a jeżeli ktoś jej nie lubi, to polubi – podsumował wtedy.

Był kimś więcej niż politykiem

Dorn nigdy nie przebierał w słowach; z lat 200507 zapamiętamy „wykształciuchów” czy „pokaż, lekarzu, co masz w garażu”. Nie przepadał – to eufemizm – za dziennikarzami. Ale to były głównie słowa; w sferze werbalnej Dorn pozostał pisowcem, ale coraz mniej podobały mu się czyny jego partii. Dlatego krok po kroku rozchodził się z Kaczyńskim.

Przede wszystkim Dorn polityk był jednak wybitnym parlamentarzystą w czasach, gdy parlament jeszcze coś znaczył. Wielokrotnie nagradzany w prowadzonym przez Janinę Paradowską rankingu „Polityki”, w którym głosowali reporterzy sejmowi z różnych redakcji. Był nie tylko znakomitym mówcą, lecz także skutecznym posłem; to głównie jemu zawdzięczamy ucywilizowanie finansów partii politycznych w 2001 r.

Dorn był jednak kimś więcej niż tylko politykiem. Był autorem bajek dla dzieci i przekładów, w PRL odważnym opozycjonistą, współpracownikiem KOR i działaczem „Solidarności”, ściganym w stanie wojennym.

Lubił pisać i pisał znakomicie. Od 2016 r. współpracował z „Polityką”, a jego ostatni felieton ukazał się 22 marca. Pod koniec lutego długo z nim rozmawiałem, na koniec spytałem o zdrowie. – Znakomicie, nie może być lepiej – odparł. Będzie brakowało tego głosu.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyńskiego plan zemsty. Ma trzy części. Gotowy jest na moralnie wątpliwe rozwiązania

Prawica chce wykorzystać osłabione po wyborach morale w obozie władzy, aby ostatecznie pokonać swoich wrogów. Grozi procesami i więzieniem, głosząc dokończenie antyliberalnej rewolucji. To ma być odwet nie tylko na przeciwnikach, ale też na ich wyborcach. Co z tym zrobi druga strona?

Mariusz Janicki
16.07.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną