Czasy, w jakich żyjemy
Dzieją się takie rzeczy, że aż politykom trudno w nie uwierzyć
„Żyjemy w takich czasach, kiedy nie możemy wierzyć nawet temu, co widzimy na własne oczy” – wyznał premier Węgier Viktor Orbán, który nie może uwierzyć w rosyjskie ludobójstwo w Buczy pod Kijowem, chociaż relacje na ten temat pokazały wszystkie media wolnego świata.
Widok setek trupów mężczyzn, kobiet i dzieci na ulicach był dla niego do tego stopnia nieprzekonujący, że publicznie zaapelował, aby sprawę „dokładnie zbadać”. Domyślam się, że chodzi o ustalenie, czy mord w Buczy (na który na razie jedynym dowodem jest to, że został utrwalony na zdjęciach i opisany przez naocznych świadków) naprawdę się wydarzył i czy istotnie był dziełem Rosjan, którzy nie tylko stanowczo zaprzeczyli, że kogoś w Buczy mordowali, ale w dodatku ujawnili, że sprawcami rzezi byli Ukraińcy.
Ukraińców mordujących innych Ukraińców nikt na własne oczy w Buczy nie widział, ale zgadzam się z Orbánem, że jeśli odrzucić wszystko, co widzi się na własne oczy, jako mało wiarygodne, to fakt, że mordujących Ukraińców nie widziano, stawia ich w bardzo niekorzystnym świetle i uprawdopodobnia tezę, że to oni mordowali, a nie Rosjanie. Zwłaszcza że tych ostatnich na własne oczy widziało mnóstwo świadków, którym z tego powodu nie można wierzyć.
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego to, że nikt na własne oczy nie widział dowodów na zamach w Smoleńsku, pozwala mieć pewność, że do tego zamachu doszło. Przez lata prace badawcze w poszukiwaniu dowodów na zamach prowadziła podkomisja sejmowa Antoniego Macierewicza i im bardziej tych dowodów nie znajdowała, z tym większym przekonaniem prezes PiS ogłaszał, że prawda o Smoleńsku jest coraz bliżej. Fakt, że dowodów nie ma do dzisiaj, ostatecznie upewnił Kaczyńskiego, że o tym, co się stało w Smoleńsku, wie już wszystko.