Kraj

Wojna online

Kiedy Waleria Głodan i jej trzymiesięczna córka zginęły w ostrzale Odessy, Zełenski powiedział o Rosjanach krótko: „To są skurwysyny”. Na wojnie pierwsza umiera prawda i rodzą się gwiazdy propagandy. Świetny był w tym Goebbels na usługach Hitlera; doskonale radzi sobie ekipa Putina z Pieskowem i Ławrowem na czele. Poziom cynizmu ich języka nie pozwala odmówić racji Zełenskiemu.

To pierwsza tak medialna wojna. Bombardowania, ekshumacje, a nawet – w skrajnych przypadkach zezwierzęcenia rosyjskich żołnierzy – gwałty na dzieciach możemy oglądać on demand, tu i teraz! Tak jak współczesny świat lubi. Wykorzystywana jest każda platforma medialna – od Telegramu, przez Facebook, Twitter po TikTok i Instagram. Smartfony w okopach, viralowe memy, depesze agencji wywiadu dostępne na wyciągnięcie tweeta, konferencje prasowe w tunelach metra w Kijowie. Medialnej machinie Ukrainy przydają się sceniczne umiejętności Zełenskiego. Skrajnie zmęczony, z przekrwionymi i podkrążonymi oczami w stroju moro, potrafi stanąć przed kamerą na ulicach Kijowa i czytając z promptera, doskonale oratorsko zagrzewać Ukraińców do walki. To działa. Mówi się, że za wojenną komunikacją Kijowa stoją specjaliści z USA. Nawet jeżeli – bez dobrych aktorów to nie wyjdzie. W nagraniu z pierwszych godzin wojny mówił otoczony współpracownikami: „Wszyscy jesteśmy tutaj. Tak będzie dalej. Sława Ukrainie”.

Ukraińskie społeczeństwo jest nieźle zdigitalizowane, przekazy muszą być adekwatne. Minister obrony z kontem na Instagramie? Nie może być inaczej. Dziennikarz „Time’a”, który spędził z ekipą Zełenskiego dwa tygodnie, Simon Shuster pisze, że media społecznościowe stały się dla prezydenta i jego otoczenia źródłem pocieszenia w izolacji.

Polityka 19.2022 (3362) z dnia 03.05.2022; Komentarze; s. 8
Reklama