Umysłami niektórych Polaków zawładnęła alternatywna rzeczywistość; świadczy o tym m.in. zatwierdzona przez władze ZHP nowa, alternatywna rota przyrzeczenia harcerskiego, która umożliwia złożenie przysięgi zarówno „Bogu i Polsce”, jak i samej Polsce z pominięciem Boga. Kierownictwo ZHP tłumaczy, że chciało w ten sposób wyjść naprzeciw osobom niereligijnym i dać im możliwość „szukania swojej drogi”. Pytanie, czy jest to potrzebne, bo po co szukać własnych dróg, na których łatwo się zagubić, gdy słuszna droga została już wytyczona przez Kościół i ministra Czarnka.
Alternatywna rzeczywistość opanowuje również szkoły; czytam, że w jednym ze stołecznych liceów utworzono alternatywną toaletę dla osób niebinarnych i transpłciowych. „Szaleństwo, postmodernizm, neomarksizm!” – alarmuje szef MEN, który zamierza sprawdzić, „czemu służą tego typu akcje”. Nie przekonuje go tłumaczenie, że toaleta ma służyć temu, żeby osoby niebinarne i transpłciowe miały swoją toaletę. To argument dla naiwnych; według niego chodzi raczej o deprawację młodzieży, bo jak ktoś zamyka się w osobnej toalecie, to co zamierza w niej robić i dlaczego chce się z tym ukrywać?
Zdaniem samorządu uczniowskiego osoby niebinarne i transpłciowe nie czują się w ogólnodostępnych toaletach komfortowo, ale minister tłumaczy, że rola polskiej szkoły nie polega na tym, żeby uczniowie czuli się komfortowo w toalecie, tylko żeby przekazywać im określone wartości i chronić przed zagrożeniami, takimi jak postmodernizm i neomarksizm. „Czy w toaletach, które są w szkole, uczniowie nie mogą załatwiać potrzeb fizjologicznych?” – pyta retorycznie minister. I zapewnia, że dzięki wysiłkom MEN toalety te odpowiadają wszelkim fizjologicznym potrzebom uczniów, pod warunkiem że są to potrzeby zdrowe ideologicznie, a nie sztucznie wykreowane przez środowiska, których celem jest sianie płciowej dezinformacji.