Kraj

Sędzia D’Hondt

D’Hondt, czyli jak się ułożyć, by pokonać PiS. Wyjaśnia Marek Borowski

Wspólna lista budzi opory, należy więc o niej dyskutować, ale najpierw trzeba tę debatę oczyścić z argumentów fałszywych. Wspólna lista budzi opory, należy więc o niej dyskutować, ale najpierw trzeba tę debatę oczyścić z argumentów fałszywych. Marek Sobczak / Polityka
W jakiej formule opozycja powinna pójść do wyborów, aby mieć największe szanse na pokonanie PiS? Można to po prostu wyliczyć.
Jest pewien problem, o którym się nie mówi, a stanowi prawdziwy powód niechęci do wspólnej listy, zwłaszcza ze strony Szymona Hołowni.silar/Wikipedia Jest pewien problem, o którym się nie mówi, a stanowi prawdziwy powód niechęci do wspólnej listy, zwłaszcza ze strony Szymona Hołowni.

Temat wspólnej listy opozycji demokratycznej w nadchodzących wyborach nieustannie „pojawia się i znika”, niczym Józek z piosenki grupy Bajm. Niby wszyscy wiedzą, że przy obecnych słupkach sondażowych (a to nie musi się zmienić) tylko koalicje wyborcze mogą odsunąć PiS od władzy, ale użytek z tej wiedzy niewielki. Donald Tusk jest za, ale się nie upiera, PSL przeciw i proponuje dwa bloki wyborcze, Polska 2050 krzywi się, ale nie mówi, czego chce, a Lewica taktycznie milczy. I tak to się kręci ten chocholi taniec, a czas upływa. I teraz wyobraźmy sobie, że Kaczyński „wywraca stolik” i wrzuca do Wysokiej Izby wniosek o samorozwiązanie Sejmu (zresztą nie musi wrzucać, bo od pół roku w „zamrażarce” leży taki właśnie, zdecydowanie przedwczesny, wniosek PSL – wystarczy go więc wyciągnąć). Opozycji trudno będzie głosować przeciw (przecież ten zły rząd nie powinien dłużej rządzić), może co najwyżej starać się odsunąć trochę głosowanie.

Finał będzie taki, że po decyzji prezydenta o skróceniu kadencji i wyznaczeniu szybkich wyborów na rejestrację komitetów wyborczych partie będą miały kilka dni, a na ustalenie list kandydatów i zebranie pod nimi podpisów – dwa tygodnie! W takich warunkach ustalenie wspólnej listy albo bloku wyborczego, nie mówiąc o jakimś wspólnym minimum programowym – jeśli nie zrobiło się tego wcześniej – staje się praktycznie niemożliwe. PiS oczywiście będzie kadrowo, programowo i propagandowo przygotowany, a opozycja demokratyczna ruszy do boju w rozsypce, według uświęconej zasady: „Szlachta na koń wsiędzie, ja z synowcem na czele i jakoś to będzie”. Jakoś, czyli wiadomo jak: tak, jak przez ostatnich siedem lat.

No, ale przestaję krakać, bo jeszcze coś wykraczę, a przecież tego fatalnego scenariusza można uniknąć.

Polityka 25.2022 (3368) z dnia 13.06.2022; Ogląd i pogląd; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Sędzia D’Hondt"
Reklama