Kraj

Wilk i Ziobro

Powód, dla którego Ziobro opowiada takie brednie, jest oczywisty.

Zbigniew Ziobro raczył powiedzieć, że „Dziś Niemcom już nie wystarczy podbój gospodarczy, dziś Polska ma być uległa także politycznie, jak niemiecka kolonia”. Zauważmy, że nie mówi tego oszołom z psychoprawicowego pisemka, lecz minister sprawiedliwości i prokurator generalny RP, szef partii koalicyjnej, członek Rady Europejskiej na swoim szczeblu. Gdybym był jego niemieckim kolegą, to podczas najbliższego posiedzenia – zakładając, że Ziobro zaszczyci je swoją obecnością – podszedłbym do niego i zapytał: „Zbyszek, na jakiej podstawie sądzisz, że chcemy sprowadzić Polskę do roli Togo, Namibii albo Generalnego Gubernatorstwa?”.

Wtedy nasz dzielny minister odpowie: na podstawie szyfrogramu 3398, który w 1990 r. oficer (peerelowskiego jeszcze) wywiadu wysłał po rozmowie ze swoim niemieckim agentem o kryptonimie „Wolf”, którego wydruk odnalazł się w IPN. Tenże „Wolf” miał przekazać, że „korzystnym z punktu widzenia RFN jest rozbicie politycznych ugrupowań w Polsce, brak dominującej partii i podziały w Solidarności. Dla Niemiec tworzy to szansę gospodarczej ekspansji”. Według Ziobry spisek się udał, a dzisiaj Niemcy blokują KPO, bo chcą mieć w Warszawie władzę, która „będzie się zgadzać na hegemonię Niemiec w Europie”.

A więc wszystko jasne. Wydawało nam się, że to nasi politycy, z Kaczyńskim na czele, atakowali rząd Mazowieckiego i rozbijali jedność opozycji antykomunistycznej w 1990 r. Roiliśmy, że zachodnie inwestycje w Polsce, w tym niemieckie, to był i jest nasz sukces, bo przywożą technologie, kreują miejsca pracy i płacą podatki. Sądziliśmy, że od 1990 r. Polska goniła Zachód najszybciej w swej historii, nasza gospodarka urosła kilkukrotnie, a u progu nadchodzącej recesji weszliśmy do grona dwudziestu największych gospodarek świata.

Polityka 37.2022 (3380) z dnia 06.09.2022; Komentarze; s. 8
Reklama