Rosół z Kury
Rosół z Kury. Kaczyński upokorzył Kurskiego. Tak się odprawia najemników
Prognozowaliśmy w ubiegłym roku na łamach POLITYKI, że „wcześniej czy później Kurski zostanie zapewne skasowany – równie nagle, jak został wcześniej wyniesiony”. I tak się właśnie stało. Prezes TVP został zdymisjonowany znienacka i bez podania oficjalnych przyczyn. Na moment opuścił zdalne posiedzenie Rady Mediów Narodowych i już nie wrócił, bo zaraz potem przestał być prezesem, a jego komunikator został zablokowany. Egzekucja trwała kilka minut i przypominała sterylną redukcję zatrudnienia w jakiejś skrajnie bezdusznej korporacji.
Tego wieczoru „Wiadomości” poświęciły odejściu najdłużej urzędującego po 1989 r. szefa TVP raptem minutę. I to na sam koniec programu, bez zbędnej emfazy. Z prostym komunikatem: temu panu już dziękujemy.
Odwilż pozorowana
Tak się zazwyczaj odprawia najemników, których frontowe zasługi nie są wliczane do bilansu szacunku i prestiżu. A przecież Kurski nie był zwyczajnym najemnikiem, tylko jednym z filarów swojego obozu. Głównym twórcą i dostawcą propagandy, ale też ważnym punktem odniesienia w wewnętrznych hierarchiach oraz popularną figurą w oczach prawicowego elektoratu. Można oczywiście dyskutować, czy wyostrzony do skrajności przekaz TVP na każdym etapie służył interesom politycznym PiS. Bo mobilizując już przekonanych zwolenników PiS, telewizja Kurskiego przy okazji odstręczała swoją brutalnością i prymitywizmem wiele innych grup, i to nie tylko zdeklarowanych wyborców opozycji. Być może więc interesy PiS wymagały przeniesienia Kurskiego na inne pole politycznej szachownicy. Ale po co go przy tym upokarzać?
Bo Kurski bez cienia wątpliwości został upokorzony. Wzięto go z zaskoczenia, jak pierwszą lepszą ofermę, politycznego żółtodzioba. Ograniczono do minimum możliwość publicznego odniesienia się; nawet nie miał jak pożegnać się z instytucją, którą z wielkimi podobno sukcesami zarządzał przez sześć lat z okładem.