Jak wskazuje w swoich wystąpieniach Jarosław Kaczyński, największym zagrożeniem dla polskich rodzin (oprócz spiskującego Tuska, a także Niemiec, UE i polskich sędziów) są deweloperzy uniemożliwiający budowę 100 tys. tanich mieszkań, lekarze paraliżujący reformę służby zdrowia i samorządy torpedujące ambitny plan wicepremiera Sasina polegający na tym, żeby to one, a nie rząd były odpowiedzialne za zaopatrzenie polskich rodzin w tani węgiel, którego nie ma. Zagrożone są zresztą nie tylko polskie rodziny, ale także organizacje, które starają się te rodziny wzmocnić. Prezes Instytutu Ordo Iuris poinformował właśnie, że obecna sytuacja pod znakiem zapytania stawia „możliwość dalszej skutecznej realizacji misji Instytutu”, co niekorzystnie odbija się „na obronie życia, rodziny i wolności – w kraju i poza jego granicami”.
Prezes apeluje o finansowe wsparcie, które pozwoli kontynuować „obronę życia, rodziny i wolności w nadchodzącym roku”, i zapewnia, że „to od naszej aktywności i zaangażowania zależeć będzie, czy globalni gracze przejmą kontrolę nad polską suwerennością”. Moim zdaniem mogą przejąć, bo grają ostro i – jak widać – gotowi są w nadchodzącym roku zniszczyć w Polsce nie tylko życie, rodzinę i suwerenność, ale nawet Ordo Iuris i jej prezesa, dlatego uważam, że minister Gliński pieniądze na Instytut musi znaleźć. Możliwe, że nie będzie to od razu suma gwarantująca „obronę życia, rodziny i wolności w kraju i za granicą”, ale ważne, że zagwarantuje przynajmniej dalsze istnienie Ordo Iuris.
Szkoda, że wspierane przez ministra Glińskiego osoby i organizacje broniące życia i wolności polskich rodzin nie zawsze mogą liczyć na ich wdzięczność. Ojcu dyrektorowi Tadeuszowi Rydzykowi, który polskim rodzinom dał wszystko, co miał – radio, telewizję i wyższą uczelnię, a teraz jeszcze zamierza dać od siebie trochę chrześcijańskiego ciepła – te rodziny bezczelnie zarzucają, że jego ciepło ma za niską temperaturę i trzeba je dodatkowo dogrzewać.