Było cudownie, ale budzik zadzwonił i nie chciał się wyłączyć. Otworzyłem oczy, podszedłem do okna. Sen trwał – z maleńką popraweczką: PiS był. Po czym poznałem? Intuicja? Niepotrzebna. Ta zupa po prostu tak pachnie. A mówiąc wprost: zajeżdża. No to lu, łyżka w garść i do ust. Nikt jej za nas nie zje, demokratycznie ją sobie uwarzyliśmy, i to dwa razy z rzędu.
14-latkowie pod sąd jak dorośli, a potem do więzień! Zamiast 25 lat – bezwzględne dożywocie. Resocjalizacja niech się idzie paść na łąkę, liczy się nieuchronność kary i jej najwyższy wymiar. To tylko niektóre przerażające punkty nowelizacji Kodeksu karnego. Czyjego pomysłu, wiadomo – niewolnika własnej nienawiści do ludzi, którzy (według niego) powinni stać w szeregu i salutować ze strachu. Najwybitniejsi prawnicy w Polsce miażdżą przegłosowany już w Sejmie projekt ministra sprawiedliwości i apelują do Dudy, by go zawetował. Trudny to apel, trochę z gatunku „mów do ściany”, bo nie argumenty grają w nim główną rolę, tylko polityka.
A tymczasem nowa afera tuż-tuż. Oto 22 grudnia mija kadencja oprawczyni praw kobiet na stanowisku prezesa Trybunału Konstytucyjnego. To znaczy, uściślijmy: mija albo nie mija. Zależy, kto się na ten temat wypowiada – PiS z Jarosławem i Zbyszkiem w ząbek czesanym czy cenieni znawcy prawa konstytucyjnego. Ja bym najchętniej ten dzień usunął z kalendarza. By nie patrzeć na kobietę, która stała się zaprzeczeniem istoty zawodu sędziego – niezależności w podejmowaniu wyroków.
Wojewoda mazowiecki Radziwiłł, współwłaściciel pl. Piłsudskiego i dwóch pomników smoleńskich, zaszalał tuż przed wyjazdem na Litwę, by objąć posadę ambasadora RP. Z przytupem zaszalał, gdy zobaczył przed sobą młodą kobietę i zabrał głos w jej sprawie. – Pani ma na sobie płaszcz suto przetykany złotą nicią, a ja wiem, że to strój feministek, lewaczek i LGBT+.