Słów parę o praworządności, ale nie tej wielkiej. Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała marszałek Witek, że od poprzednich wyborów nastąpiły istotne zmiany w liczbie mieszkańców w wielu sejmowych okręgach wyborczych. Zgodnie z kodeksem wyborczym Sejm powinien uchwalić ustawę zmieniającą liczbę posłów wybieranych w tych okręgach, a konkretnie: w 11 okręgach liczba ta powinna zostać obniżona o jeden mandat, w 9 – zwiększona o jeden, a w jednym – zwiększona nawet o dwa mandaty. Ktoś napisał, że takie zmiany byłyby korzystne dla opozycji, bo dodatkowe mandaty dotyczą okręgów, gdzie większe poparcie ma opozycja, a zmniejszenie liczby mandatów – tam, gdzie mocniejszy jest PiS. Prognozy te wyraźnie wystraszyły panią marszałek, która list PKW najwyraźniej odłożyła do teczki z napisem „Może kiedyś”. Tymczasem sprawa wcale nie jest taka jednoznaczna. Dam przykład. W Chełmie, gdzie PKW proponuje zmniejszyć liczbę mandatów z 12 do 11, w wyborach w 2019 r. wyraźnie wygrał PiS. Pytanie do pana D’Hondta: gdyby już w 2019 r. zmniejszyć liczbę mandatów do 11, to kto byłby stratny? PiS? Nie, Lewica, bo to ona wzięła ostatni, 12. mandat! W Słupsku, gdzie w 2019 r. wygrała opozycja, PKW postuluje zwiększyć liczbę mandatów z 14 do 15. Otóż ten dodatkowy mandat dostałby się nie jednej z partii opozycyjnych, ale PiS-owi! Oczywiście, są okręgi, gdzie na zmianach zyska opozycja, ale per saldo nikomu to się szczególnie nie opłaci. Zmiany te trzeba po prostu wprowadzić, bo tak nakazuje ustawa, czyli prawo i sprawiedliwość. Niestety, dopóki Prawo i Sprawiedliwość nie zwietrzy w tych zmianach własnego interesu, wystraszona pani marszałek nie kiwnie palcem w tej sprawie. No cóż, trzeba będzie wrócić do tematu po wyborach (oczywiście, jeśli wszystko dobrze pójdzie).