Dokąd się uda prezydent Duda
Dokąd się uda prezydent Duda. Teraz wszystko w jego rękach. Adrianie, precz!
Po wyborach parlamentarnych inicjatywa przejdzie w ręce prezydenta. To od Andrzeja Dudy będzie wtedy zależeć, kto i w jakiej kolejności podejmie się misji tworzenia rządu. Zazwyczaj nie ma to aż takiego znaczenia, gdyż w czasach demokratycznej stabilności sukcesja władzy dokonuje się w zasadzie samoczynnie. Tym razem – jak wszystko wskazuje – będzie jednak inaczej. Wiadomo przecież doskonale, ile do stracenia ma PiS i że dla utrzymania władzy formacja Kaczyńskiego jest w stanie posunąć się bardzo daleko. Jest więc niemal pewne, że w sytuacji niekorzystnego dla PiS wyniku wyborczego głowa państwa zostanie poddana przez macierzysty obóz naciskom, jakich jeszcze nie doświadczył żaden z jego poprzedników.
Zapewne usłyszymy wtedy, że wybory zostały sfałszowane i nie wolno pozwolić upaść demokracji. Czy „niezłomny” Duda da odpór histerycznej atmosferze i pozwoli ukształtować się alternatywnej większości? A może wręcz sam stanie na czele pisowskiej rebelii? Może też podjąć próbę podzielenia opozycji, odmawiając w razie zwycięstwa Platformy nominacji dla Donalda Tuska (np. po jakiejś represyjnej decyzji „komisji weryfikacyjnej”). Możliwości jest sporo, chociaż władztwo prezydenta mimo wszystko nie sięga tak daleko, aby był w stanie zablokować powstanie rządu, za którym stoi parlamentarna większość. Przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce PiS już nieraz pokazało, że w razie potrzeby nie ma oporów przed kreowaniem konstytucyjnych deliktów. A mając w zanadrzu Trybunał Przyłębskiej, pole możliwości jest niestety dosyć szerokie.
Wszystko jednak w rękach Andrzeja Dudy. I będzie to dla niego bodaj największe wyzwanie, odkąd siedem lat temu z okładem wprowadził się do Pałacu Prezydenckiego. Czy stanie więc na wysokości zadania? Dziś niestety łatwiej o pytania niż odpowiedzi.