Decyzję o tym, czy objąć kogoś ochroną Służby Ochrony Państwa, podejmuje minister spraw wewnętrznych i administracji, czyli w wypadku lidera opozycji i szefa Platformy Obywatelskiej ostatecznie decydował o tym Mariusz Kamiński.
PO: Dostaliśmy informację od policji
Donald Tusk od dawna postawił na politykę otwartą – od miesięcy jeździ po różnych miejscowościach i regionach całej Polski, gdzie – w przeciwieństwie do lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego – spotyka się z ludźmi na placach i ulicach, rozmawia z nimi na spotkaniach, na które nie ma zakazu wstępu dla kogokolwiek. Często odpowiada na zarzuty swoich przeciwników twarzą w twarz.
„Każdego tygodnia w listach i mediach społecznościowych znajduję groźby pod adresem moich bliskich i wyroki śmierci oraz zapowiedzi zamachu na mnie. W grudniu policja poinformowała mnie, że zagrożenie zamachem jest realne i konkretne jak nigdy przedtem. Stąd wniosek o ochronę” – napisał wieczorem w środę na swoich profilach i kontach w mediach społecznościowych Tusk.
Partia złożyła wniosek o ochronę
O sprawie pierwsza napisała „Rzeczpospolita”. Marcin Kierwiński, sekretarz generalny PO, potwierdził tej gazecie, że partia sama składała wnioski do policji i MSWiA o ochronę przewodniczącego, bo „sytuacja wokół Tuska stawała się bardzo niebezpieczna”.
Wcześniej o sprawie mówił w TVN24 rzecznik PO Jan Grabiec: „Od dawna mieliśmy informacje i miały miejsce konkretne zdarzenia, które wskazywały na ryzyko zagrożenia fizycznego. Informowaliśmy o tym zarówno policję, jak i służby. W ostatnim czasie to właśnie z policji dostaliśmy informację, że istnieje konkretne zagrożenie pana przewodniczącego. W związku z tym – jak sądzę – ta decyzja została podjęta, czy to w SOP, czy to w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych”.