Według różnych przewidywań wspólna lista opozycji może zwiększyć szanse na przejęcie władzy, a przede wszystkim na zyskanie większej przewagi w przyszłym Sejmie. „Dopiero gdy zrobimy wspólną listę czterech partii, to mamy 278 mandatów. Do obalenia weta prezydenta potrzeba 276” – pod takim tytułem ukazał się w sobotę rano w „Gazecie Wyborczej” wywiad z senatorem Koalicji Obywatelskiej Markiem Borowskim.
Ale czy do takiego rozwiązania jest bliżej, czy dalej? Kilka dni wcześniej podczas głosowania nad pisowską nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym (podobno ustaloną z Brukselą jako warunkiem wypłaty pieniędzy z KPO) Polska 2050 w ostatniej chwili wyłamała się i jako jedyna z partii opozycyjnych zagłosowała przeciw (reszta zgodnie z umową się wstrzymała, co umożliwiło dalsze prace nad ustawą).
Odbierzemy Polskę Kaczyńskim, Obajtkom i Rydzykom
„Do przewodniczącego Hołowni chcę się zwrócić z takim serdecznym apelem. Mnie nie interesuje żadna mała gra. Takie podchody czy małe gry to się do niczego nie przysłużą. Jutro jest ten moment, żeby powiedzieć: tak, tak lub nie, nie” – mówił w piątek Donald Tusk, odnosząc się do sobotniego zjazdu ugrupowania Hołowni.
Podczas imprezy w łódzkim klubie Wytwórnia Hołownia odniósł się do słów szefa PO, mówiąc, że na stole powinny być teraz „wszystkie opcje”, a „decyzja powinna zapaść po dokładnym policzeniu wszystkich wariantów”.
Wrócił także do zarzutów po głosowaniu nad sądową ustawą: „Żartowaliśmy sobie, że udało nam się zjednoczyć opozycję. To my jesteśmy »grabarzami wspólnych list«, zdrajcami oraz kłamcami. Zaraz zacznie się szukanie kozła ofiarnego, którego będzie można obarczyć winą za to, że po raz kolejny demokracja przegra z PiS.