Począwszy od niesławnej „Kałowni” z twitterowego wpisu Tomasza Lisa, niemal każdego dnia na Hołownię i jego ludzi wylewają się z mediów społecznościowych kolejne fale oskarżeń o działanie na szkodę antypisowskiej opozycji, obcesowe komentarze, a często po prostu hejterskie obelgi, szyderstwa, insynuacje na temat potajemnych konszachtów z Jarosławem Kaczyńskim. Fruwają nawet po sieci cytaty z dawnych książek Hołowni poświęconych religii, oczywiście powyciągane teraz wyłącznie dla beki. W twardej opozycyjnej bańce lider Polski 2050 stał się w ostatnim czasie naturalnym chłopcem do bicia.
Swoisty ekstrakt owej przyciężkiej twórczości nawet trafił na łamy „Gazety Wyborczej”, która skompilowała internetowe komentarze swoich czytelników i opublikowała je w formie sondy. Wybrano cytaty wyłącznie nieprzychylne liderowi Polski 2050, do tego retorycznie dosadne. Sprowokowało to Michała Koboskę – obecnie prawą rękę Hołowni, a w przeszłości dziennikarza związanego m.in. z „Gazetą” – do emocjonalnej riposty, w której zarzucił dawnym kolegom po fachu posługiwanie się metodami pisowskiej TVP. Autorzy faktycznie się zmitygowali i nazajutrz przeprosili, chociaż trudno mówić o ociepleniu klimatu.
Inna sprawa, że sam wybór cytatów nie był jakoś specjalnie stronniczy. Pewnie łatwiej byłoby w tych dniach znaleźć igłę w stogu siana niż dobre słowo o Hołowni na forach dyskusyjnych pod tekstami „Gazety Wyborczej”. To jednak obieg reprezentatywny nie tyle dla szerokiej opozycyjnej opinii, co jej najbardziej nieprzejednanego segmentu, wyznającego etykę antypisowskiego oporu w wersji hard i uznającego bezdyskusyjne przywództwo Donalda Tuska. To skłania teraz rozgoryczonych polityków Polski 2050 do snucia spekulacji, że cała ta wymierzona w nich kampania była ręcznie sterowana z piątego piętra kamienicy przy ul.