Liderów dwóch
Tusk i Trzaskowski: duet solistów. Kto kogo puści przodem w wyborczej grze
Koalicja Obywatelska ostatecznie jeszcze nie skreśla scenariusza zjednoczonej opozycji, ale najwyraźniej przestała już aktywnie zabiegać o jego realizację. Donald Tusk oświadczył mniejszym partiom, że pozostaje otwarty na wyborcze sojusze, chociaż swojej wyraźnie już dał do zrozumienia, iż nie zamierza tracić dalej czasu na jałowe kontredanse, bo pora wreszcie pomyśleć o sobie. Wygląda na to, że największe ugrupowanie opozycyjne powoli wchodzi w tryb kampanijny, a to wymaga również wewnętrznego ułożenia się przed jesienną elekcją.
Problem w tym, że ostatnie wydarzenia mocno osłabiły morale wyborców opozycji. Ujrzeli czarno na białym, że opozycja jest trwale skonfliktowana i nie potrafi ze sobą współpracować. Jej liderzy po ludzku się nie lubią i wzajemnie sobie nie ufają. Jak w tej sytuacji wykrzesać oddolny entuzjazm, bez którego w kampaniach zawsze idzie jak po grudzie? Tusk najwyraźniej postanowił demonstrować teraz harmonię panującą przynajmniej w granicach jego władztwa, czyli w strukturach Platformy i przyległościach. W praktyce sprowadza się to do kwestii ułożenia poprawnych relacji z Rafałem Trzaskowskim.
I kto tu kogo kontroluje?
Najbardziej spektakularnym tego gestem było powierzenie Sławomirowi Nitrasowi zadania zorganizowania oddolnego ruchu, który ma skontrolować uczciwość wyborów. Chodzi w końcu o bodaj najbliższego współpracownika Trzaskowskiego, zarazem mocno nielubianego w otoczeniu Tuska. Manewr bardzo więc zaskoczył zarówno Platformę, jak i samego Nitrasa. Jeszcze pół roku temu ze sceny Campusu Trzaskowski publicznie prosił Tuska o docenienie organizacyjnych talentów szczecińskiego posła, bez którego pomysłów i energii olsztyńska impreza nigdy nie doszłaby do skutku. Uzasadnione były wtedy obawy o dalszy los tego polityka w Platformie.