Mijający rok był rokiem sukcesów kobiet – powiedziała nasza redakcyjna koleżanka Dorota Szwarcman, wręczając Paszport POLITYKI w dziedzinie muzyki dyrygentce Annie Sułkowskiej-Migoń. Na tej samej scenie Teatru Wielkiego zobaczyć można fenomenalny balet „Exodus/Bieguni–Harnasie”. Oba akty reżyserowały kobiety – Anna Hop i Izadora Weiss. Kobietą jest dyrygentka Marta Kluczyńska, kobiety były odpowiedzialne za charakteryzację. Drugi akt oparto na tekście Olgi Tokarczuk, kobiety, i noblistki zresztą.
Coś się zmienia, nie tylko w teatrze. Do głosu dochodzą te, które przez lata musiały udowadniać, że jednak mają talent i wiedzę. Podzwonne udomowienia kobiet z poprzednich wieków wciąż się za nami wlecze, przejawia się w tym, jak nas widzą. Objawia się w pokazywaniu miejsca, usadzaniu, patronizowaniu i matronizowaniu, bo patriarchat znajduje swoje dzielne obrończynie. Dorota Masłowska, tegoroczna laureatka Kreatora Kultury (a może jednak Kreatorki?), w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” mówi: „Mój talent był za duży, bym mogła go sama jako kobieta obsługiwać. W domyśle: spieprzyłabym to. Żeby to wszystko dobrze szło, trzeba było mi mówić, co pisać, a ja bym to pisała”.
Tymczasem nowe pokolenia kobiet nie przepraszają, tylko wchodzą na scenę i robią swoje, nie tylko w teatrze czy literaturze. To świetna zmiana. We wspominanym wcześniej balecie postaci kobiece są na przemian ofiarami przemocy lub stereotypowych ról, ale potem walczą o siebie. Nie są bierne, chociaż zaczynają ze słabszych pozycji. Odzyskują swoją historię, stając się jej podmiotem.
Podobny temat pojawia się w filmie dokumentalnym o Pameli Anderson, który powstał na zlecenie Netflixa. Seksbomba, skandalistka, króliczek Playboya, nigdy nie była traktowana poważnie.