Sny o potędze
Polska mocarstwem, czyli sny władzy PiS o potędze. Ile w tym realizmu, a ile fanfaronady
Na broszurkę ambasadora RP w Paryżu Juliusza Łukasiewicza, zatytułowaną „Polska jest mocarstwem”, można się natknąć już wyłącznie w antykwariatach. Wydana w 1938 r. opisuje, jak to Polska z Francją i Wielką Brytanią współdzieli odpowiedzialność za kontynentalny system bezpieczeństwa.
Książeczka uchwyciła szczególny moment historyczny. Polska zajęła właśnie część Zaolzia i podpisała kilka porozumień obronnych. Wydawała się jednocześnie groźnym i odpowiedzialnym graczem. Jej bezpieczeństwo było ponoć niezagrożone, gwarantowane przez sojuszników i armię marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Kraj wychodził z kryzysu gospodarczego.
Odkrywana wówczas przez Polaków mocarstwowość nie była jednak dla wszystkich taka oczywista. Szef francuskiego MSZ Louis Barthou mówił w Paryżu z przekąsem do swojego polskiego odpowiednika Józefa Becka: „Polska, skoro nam to powiedziano, jest wielkim mocarstwem… hmm… bardzo wielkim mocarstwem”.
Po wrześniowej klęsce tytuł książeczki stał się przestrogą. Juliusz Łukasiewicz (bez związków rodzinnych z niżej podpisanym) skończył gorzej niż jego umiłowana ojczyzna – w 1951 r. popełnił w USA samobójstwo, jako pogrążony w depresji uchodźca próbujący bezskutecznie negocjować z Amerykanami uznanie polskiego rządu na uchodźstwie.
Nowy środek ciężkości
W 2023 r. nikt na Zachodzie z Polski już nie kpi. Media i dyplomaci piszą o nas w zupełnie nowym tonie. „Czy Polska jest supermocarstwem?” przeplata się z „Polska – nowa siła w Europie”. Polska „ma” – albo „będzie miała” – najsilniejszą armię europejską! Portal Politico, „The New York Times” czy „Wall Street Journal” donoszą o planach zakupów czołgów i samolotów, o powiększeniu armii do 300 tys.