Upór braci Kaczyńskich w sprawie zmiany formuły liczenia głosów w UE na „pierwiastkowy" przedstawiany jest przez nasz rząd jako kompromis. Tyle że kompromisy zawiera się przy stole obrad, a nie przed przystąpieniem do rozmów. Polska jest osamotniona w walce o pierwiastek. Nieśmiałe głosy Czechów niewiele tu pomogą, bo oni wcale nie mają jeszcze zamiaru za pierwiastek umierać.
Nicolas Sarkozy chce wykorzystać swoją pozycję wznoszącej się politycznej gwiazdy do przekonania braci Kaczyńskich, że ich upór zaszkodzi najbardziej właśnie Polsce. Samotne weto jednego z braci (nie wiadomo jeszcze, który pojedzie do Brukseli) może zepchnąć Polskę na polityczny margines UE. A i pieniądzom płynącym z Brukseli będą pozostali członkowie Unii przyglądać się baczniej niż do tej pory.
Przyczyny polskich reakcji są według francuskiego prezydenta w znakomitej większości natury psychologicznej. Dlatego Sarkozy sądzi, że może udać mu się przekonać Lecha Kaczyńskiego (bo zapewne z nim tylko spotka się w trakcie swej wizyty) do zmiany decyzji.
Co Francja może zaoferować w zamian? Po pierwsze - jeszcze szybsze polepszenie polsko-francuskich stosunków (hamulce znikły po zniknięciu ze sceny politycznej Jacquesa Chiraca). Ale to nie wystarczy. Bracia Kaczyńscy nazbyt cenią sobie własną suwerenność i, może nawet bardziej, jej publiczne demonstrowanie, a napływ francuskiego kapitału i tak był wysoki nawet za prezydentury Chiraca. Sarkozy musi więc zaproponować coś ekstra.
Skoro kłopoty są natury psychologicznej, a wszyscy znają polską dumę i chęć udowodnienia swej wyjątkowej niezłomności i szlachetności, to trzeba zaoferować Polakom coś, co tę wizję potwierdzi mocniej niż sam pierwiastek. Wizja Polski i braci Kaczyńskich ratujących Unię przed zgubą to chyba to.
Szybka wizyta prezydenta Francji w Polsce to próba ratowania nie tyle Unii co Polski.
Reklama