Lex Tusk: mydlenie oczu
Lex Tusk, czyli mydlenie oczu. PiS się skompromitował i ośmieszył. KE słucha
Prezydencka nowelizacja lex Tusk wyrwała komisji ds. wpływów rosyjskich zęby – ogłosiła część publicystów. A słucha tego Komisja Europejska, która ogłosiła zamiar zaskarżenia lex Tusk do TSUE. Nowelizacja, w zamiarze władzy, ma temu zapobiec.
Czy coś zmienia? Owszem, znikło to, co najbardziej wybijano w komentarzach: odbieranie przez komisję prawa pełnienia funkcji publicznych i natychmiastowa wykonalność takiej decyzji, przy braku realnego prawa odwołania się do sądu. Do komisji nie będą mogli być powoływani posłowie, zniknie też termin ogłoszenia raportu: 17 września, czyli na miesiąc przed wyborami. Ale cel komisji: grillowanie polityków opozycji i podważenie zaufania do nich – co ma zmniejszyć ich szanse wyborcze – nadal może być realizowany. Członków komisji – dalej – wybierze większość rządząca. Nadal, jeśli politycy opozycji zbojkotują komisję, nie stawiając się na jej wezwania, mogą być zatrzymani i doprowadzeni siłą przez policję. Nadal komisja będzie miała dostęp do wszelkich, także tajnych, materiałów, które będzie mogła w odpowiedni sposób przedstawiać opinii publicznej. Nadal też może zlecać policji i służbom specjalnym działania operacyjne i inne śledcze, a zdobyte w ten sposób materiały, np. za pośrednictwem rządowych mediów, prezentować wyborcom.
Możliwe, że ten kanał przekazu już działa, bo podczas debaty w europarlamencie nad lex Tusk broniąca ustawy Beata Szydło ni z gruszki, ni z pietruszki, oświadczyła, że: „Polskiej opozycji proponuje reset”. A „Reset” to serial, który ma pokazywać, że rządy PO-PSL działały pod rosyjskim wpływem.