Reset: prawda czasu i prawda ekranu
„Reset”: prawda czasu i prawda ekranu. I po co jakiś raport, skoro wszystko jasne?
Komisję do badania rosyjskich wpływów poprzedził serial „Reset” nadany przez TVP, która od razu na pasku podała tezę: „Polityka resetu Tuska z mordercą Putinem”. I po co jakiś raport, skoro wszystko jasne? Ówczesnemu resetowi stosunków z Rosją chce się nadać piętno błędu, jakiegoś spisku, nawet zdrady. Tymczasem nie tylko Polska, ale przede wszystkim USA (gdzie narodził się termin „reset”) i cały Zachód od lat próbowali ułożyć z Rosją lepsze relacje. Liczono, że Rosja – we własnym interesie – wybierze drogę modernizacji politycznej i ekonomicznej i stanie po stronie cywilizacji zachodniej.
Po 11 września 2001 r. Ameryka pogrążona w żałobie i modlitwie z wdzięcznością przyjęła ofertę pomocy ze strony Putina w walce z terroryzmem. Całe NATO postanowiło rozwinąć z Rosją mechanizmy współpracy. Putin był na szczycie NATO w 2008 r. w Bukareszcie, bo wspierał ówczesną koalicję antyterrorystyczną Zachodu. Nawiasem mówiąc, polski sprzęt wojskowy trafiał do Afganistanu przez Rosję. Sami Rosjanie deklarowali, że chcą się integrować z UE, negocjowali umowę o partnerstwie i współpracy. W Europie zwłaszcza Niemcy liczyli, że handel z Rosją i jej rozwój gospodarczy wymusi korzystne zmiany wewnętrzne, że Rosja bardziej potrzebuje modernizacji niż militaryzacji (to było jedno z uzasadnień dla budowy gazociągu Nord Stream).
Polska była ostatnim krajem, który zaczął się do tej polityki dopasowywać, bo widziała, że jest traktowana na Zachodzie jako państwo podejrzliwe i rusofobiczne. Sojusz oficjalnie prowadził wobec Rosji politykę dwutorową: współpraca tam, gdzie można, powstrzymywanie przed ekspansją tam, gdzie trzeba. Polska Tuska w NATO kładła nacisk bardziej na ten drugi tor. Ale że mosty są potrzebne, nikt nie wątpił.