Chłopcy do wzięcia
Konfederacja, czyli chłopcy do wzięcia. Co zrobi po wyborach, kto jest kim na jej listach
Partie polityczne lubią prezentować się jako monolity. Tymczasem ugrupowania, podzielone na frakcje i koterie, czasem z powodu różnic ideologicznych, a dużo częściej personalnych i taktycznych, są bardziej kłębowiskiem ambicji i animozji niż sprawną maszynerią opartą na genialnych planach wybitnych strategów. Wodzowie zaś większość energii zużywają na walki wewnętrzne i ustalanie hierarchii we własnej formacji.
Nie inaczej sprawa ma się z Konfederacją. Widać to w jej przypadku tym wyraźniej, że ugrupowanie to pełni jedynie funkcję partii parasolowej dla trzech bloków o wyraźnych różnicach ideologicznych i wielu mniejszych środowisk bez formalnych struktur. Żeby zrozumieć, dokąd zmierza Konfederacja, trzeba więc zajrzeć „pod maskę” tej nieco bardziej błyszczącej ostatnio w sondażach „karoserii” i zobaczyć, z jakich elementów składa się jej układ napędowy, skąd płynie paliwo i jak działają w niej różne mechanizmy.
Po pierwsze, należy odrzucić mit genialnego stratega Sławomira Mentzena. Ten względnie sprawny gracz partyjny, dość skutecznie wygrywający z konkurencją „konkurs piękności” w mediach społecznościowych, przy pierwszych naciskach na konkrety momentalnie chowa się za „nie wiem, nie znam się, nie pamiętam, nie doczytałem, a tak w ogóle to mam doktorat z ekonomii”, co wyraźnie pokazały jego publiczne dyskusje z Ryszardem Petru czy wywiady z choćby powierzchownie przygotowanymi dziennikarzami. Kiedy nie może, jak na swoim TikToku, w stu procentach kontrolować przekazu, jego czar pryska i zaczyna się spektakl kluczenia i dąsów.
Jego największym talentem okazuje się więc przede wszystkim bezlitośnie skuteczna eliminacja przeciwników politycznych w łonie własnej partii. Udało mu się już bowiem przesunąć nestora Janusza Korwin-Mikkego na boczny tor i wypchnąć ze swojej formacji konkurentów do tronu: Artura Dziambora i Jakuba Kuleszę, a Konrada Berkowicza i Dobromira Sośnierza przeciągnąć pod kilem i upokorzonych umieścić na listach tam, gdzie życzy sobie tego nowy wódz.