Rola życia
Dominika Chorosińska gra dla PiS rolę życia. „To kpina. Ona jest chodzącym memem”
Dominika Chorosińska zdążyła już zabłysnąć w polityce, mediach i na ekranie. Ta nominacja chyba najbardziej zelektryzowała opinię publiczną, pobudzając szeroko pojęty internet do produkcji masy niewybrednych komentarzy. Chorosińskiej wypomina się wpadki, role w telenowelach, zdrady, poglądy na potomstwo i prawa kobiet, demonstracyjną wręcz religijność. Modliła się publicznie m.in. o większe auto dla rodziny – i wstawiennictwo Wenantego Katarzyńca ponoć pomogło.
Na nieszczęście dla siebie w odróżnieniu od polityków, którzy budzą duże emocje, Chorosińska nie ma gwardii obrońców czy fanów. Zresztą dorobek, który przemawiałby za obsadzeniem jej w roli ministra, jest po prostu nie do obrony. I to już nie jest śmieszne.
T jak teatr
Chorosińska, z domu Figurska, widzom publicznej telewizji kojarzy się z tasiemcami „M jak Miłość”, „Pierwsza miłość” albo „Barwy szczęścia”, które mają sporą oglądalność, ale też potencjał memiczny. I w tym sensie można by je dobrodusznie uznać za kultowe. W „M jak miłość” grała kochankę Krzysztofa Zduńskiego, ojca słynnych ekranowych bliźniaków (braci Mroczek). Wątek rozwijał się i rozgałęział latami, a życie napisało własny scenariusz. Zduńskiego zagrał późniejszy szef Teatru Polskiego we Wrocławiu Cezary Morawski, na planie Figurskiej partnerował też jej mąż Michał Chorosiński, od niedawna szef łódzkiego Teatru Jaracza. „Prasa pisała, że zostałem dyrektorem artystycznym Jaracza, bo zagrałem w »Smoleńsku« – skarżył się w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. – Na litość boską, to był tak mały epizod, że jeśli ktoś mrugnął, mógł mnie nawet nie zauważyć”.
Oboje – właściwie troje, bo Morawski również – są niewątpliwie beneficjentami ośmiu lat „dobrej zmiany”.